ONZ i „świadkowie naoczni" ciągle mówią o trwających w Aleppo zabójstwach i rozprawach, nierzadko z użyciem broni białej. O czym mowa?
„To pytanie, na które byłoby mi ciężko odpowiedzieć. Czytałem raporty na ten temat, które szybko zostały uznane za niemożliwe do udowodnienia. Prawdę mówiąc, nie mogę mieć zdania na ten temat (…) Wiele mediów opublikowało fragmenty nagrań z miejsca kaźni — w każdym razie mówiło się o nich jako o nagraniach z miejsca kaźni. Fragmenty przedstawiające ludzi spalonych żywcem itd. Od siebie mogę powiedzieć to, że pracując przy korytarzu humanitarnym, pracując z ludźmi, którzy pracowali przy tym korytarzu, i słuchając ludzi uciekających tymże korytarzem ze Wschodniego Aleppo, nigdy nie słyszałem, by o czymś takim mówiono. Słyszałem, jak opowiadają o tym media. Tylko one".
„Przybyło tutaj (do Zachodniego Aleppo — red.) 90 000 osób i z drugiej strony pozostało nie tak znów wiele osób, „bojownicy" okupowali równo 2,5 km2 (…) W strefie okupowanej przez bojowników pozostaje więc nieduża grupa ludzi. Nie dysponuje dokładnymi liczbami. Ja mogę powiedzieć, że było maksymalnie 5 000 mieszkańców".
Wschodnie Aleppo — zakładnicy bomb i zakładnicy terrorystów. Jak oni wcześniej żyli?
Media jednym głosem potępiają zabójstwa w Aleppo, bojowników mianują bohaterami. Co Pan o tym myśli?
„Jestem już tym zmęczony, bo bojownicy w Aleppo, których media mianują bohaterami należą do ugrupowań terrorystycznych, które mordują i tną głowy. Ci ludzie nie przyszli tu po to, by dać nam wolność (…) Oczywiście są ludzie, którzy byli przeciwko syryjskim rządom. Trzeba to uszanować. Każdy ma prawo do swojego zdania. Problem jednak nie na tym polega. Problem polega na tym, że te ugrupowania zostały wzięte przez dżihadystów. Dziś w dużej mierze to ugrupowania dżihadystyczne.