— Przede wszystkim to pokazuje jedno, że Unia Europejska z jednej strony podtrzymuje polityczne wsparcie dla Ukrainy, a z drugiej strony, w formie formalnej, faktycznej, po prostu wycofuje się z działań na rzecz integracji tego kraju z UE, w pewnej perspektywie nawet wprost stwierdza, że ta umowa nie jest elementem jakiegoś ciągu czy planu wstąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. Przede wszystkim jest to związane z tym, że Unia Europejska ma coraz poważniejsze kłopoty. Ukraina jakby nie było to jeden z największych krajów w Europie z 40-milionową liczbą ludności. Takiego państwa z upadającą gospodarką nikt nie jest w stanie utrzymywać. To nie jest malutkie Kosowo, które jest finansowane przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone. To jest bardzo duży kraj, którego gospodarka jest już na poziomie krajów środkowoafrykańskich. W związku z tym Bruksela nie może po prostu powiedzieć Ukrainie, że „my umywamy od was ręce", ponieważ promowała przecież przez ostatnie lata działania, które zaogniały konflikt wewnętrzny na Ukrainie. Unia nie może więc tego zrobić, ale od strony finansowej, od strony wspierania gospodarczego, od udzielenia w końcu jakiś gwarancji bezpieczeństwa — tylnymi drzwiami wycofuje się z wcześniejszych deklaracji.
— Tak. Ale przede wszystkim proszę zwrócić uwagę — stanowisko Holandii, jak również kilku innych państw europejskich, wiąże się z tym, że czekają je w przyszłym roku wybory. W Holandii Partia Wolności Wildersa ma coraz większe poparcie i obywatele Holandii nie życzą sobie finansowania, otwierania swojego rynku jakimś kolejnym grupom z krajów biednej Europy. Myślę, że dla sytuacji wewnętrznej na Ukranie konsekwencje będą coraz większe, ponieważ apatia społeczna, wzrost cen, upadek gospodarki świadczą o tym, że ludność Ukrainy zacznie w jakiś sposób protestować głównie na tle socjalnym, gdyż Ukraina wchodzi w szarą strefę bezpieczeństwa, w szarą strefę gospodarki. Przede wszystkim, jeżeli Unia Europejska myśli o złagodzeniu obowiązku wiz w stosunku do Ukrainy, a przesuwa na kolejne miesiące, bodajże na kwiecień, swoją decyzję, to świadczy to o tym, że tak naprawdę w dużym stopniu chodzi o siłę roboczą z Ukrainy, której potrzebuje UE, ponieważ ta siła robocza, która przybyła do Europy jako nielegalni imigranci, korzysta praktycznie tylko z pomocy socjalnej, a nie chce pracować.
— Przede wszystkim fakty są takie, że nawet w polskiej literaturze, nie mówiąc już o literaturze międzynarodowej, nacjonalizm ukraiński jest wielokrotnie definiowany jako pewna odmiana faszyzmu, nazizmu. To jest sprawa bezdyskusyjna. I to, czy Sejm z pobudek czysto politycznych zdejmie ten projekt z obrad, czy nie, nie zmieni podstawowego faktu, który jest potwierdzony w literaturze naukowej, że jest to jedna z form faszyzmu tego okresu, który tak naprawdę jest tolerowany do dzisiejszego dnia przez środowiska polityczne w wielu krajach, w wielu stolicach. Proszę zwrócić uwagę na to, że Parlament Europejski jeszcze kilka lat temu, przed Majdanem, jednoznacznie kwalifikował nacjonalizm ukraiński jako formę totalitaryzmu. I w związku z tym to, co się stało w polskim Sejmie, jest tylko pokazaniem elementu pewnego działania na siłę, tolerowania w obszarze polityki faktów, które historycznie i naukowo mają zupełnie inny odcień, są związane z ustrojem totalitarnym. Także jest to tylko deklaracja polityczna, każdy parlament na świecie może uchwalić to, co chce, niezależnie od tego, czy to będzie mijało się z prawdą, czy też dotyczyło prawdy.