Według publicysty, wezwania takiego rodzaju to właśnie to, co zwykły robić USA, kiedy na zmianę zimnej wojnie nadszedł amerykański ład. Dziś trzy państwa zrozumiały, że mają wystarczająco sił, aby wziąć na siebie decydującą rolę w regionie, gdzie działa chyba największe zagrożenie dla Zachodu – Państwo Islamskie.
„Rosja nie jest przeciwna rozmowom z USA i niejednokrotnie robiła to, dyskutując z Ameryką w Syrii. Ale z tego nic nie wyszło, w tym również z tego powodu, że w administracji Obamy nigdy nie było jedności odnośnie tego, czy warto mieć do czynienia z Putinem”- zauważa Leonid Bershidsky.
„Turcja, Arabia Saudyjska i Katar niekoniecznie muszą zdradzać USA, aby prowadzić rozmowy z Rosją samodzielnie. Ale jednocześnie nie odczuwają one konieczności włączania Ameryki do rozmów” – zakłada publicysta.
Należy także wspomnieć Brexit, na który zagłosowała brytyjska opinia publiczna, ignorując ostrzeżenia Waszyngtonu, dodaje autor. Teraz rząd Wielkiej Brytanii – kluczowego sojusznika Stanów Zjednoczonych w Europie – kontynuuje ignorowanie interesów Ameryki, zachowując nieokreśloność w stosunku do przyszłego porozumienia z Unią Europejską. Pozostali członkowie unii w większości zajmują mniej proamerykańskie stanowisko niż Wielka Brytania, toteż wpływ USA w tym bloku spada.
„Za Obamy pojawiło się wrażenie, że USA to państwo, które jest całkowicie skoncentrowane na własnych interesach. Niekiedy one podawane są jako wartości, ale USA nie chcą dokładać zbyt wielu wysiłków dla ich obrony. Ameryka wygląda w oczach sojuszników jednocześnie jako bierna i agresywna” – zauważa Leonid Bershidsky.