Jego zdaniem „Tu-154 jest bardzo niezawodnym samolotem”. – Z mojego doświadczenia wynika, że Tu-154 może wylądować, gdy wszystkie trzy silniki zawiodą lub np. w przypadku słynnego lądowania w tajdze na zapuszczonym pasie – wyjaśnił ekspert.
— Te wersje usterek na pokładzie, o których obecnie się mówi — niewyważenia sterów, odchylenie od ustalonego toru lotu – na pewno nie mogły przeszkodzić załodze w wysłaniu sygnału na ziemię – dodał.
— Czyli doszło do sytuacji nadzwyczajnej. Z doświadczenia takie sytuacje są możliwe, jeśli dojdzie do przejęcia samolotu – podsumował Andriejew.
Jak powiedział, zapis z rejestratorów rozmów w kokpicie „z dokładnością do 99,99% wyjaśni, co wydarzyło się w kabinie w momencie katastrofy”.
Z kolei dyrektor generalny przedsiębiorstwa Alians Technologii Lotniczych Awintel Wiktor Priadka uważa, że do tragedii mogły doprowadzić wady konstrukcyjne samolotu.
— Wydaje się, że samolot był sprawny, serwisowany prawidłowo. Prawdopodobnie incydent jest związany z pewnymi wadami konstrukcyjnymi tej maszyny. Samolot ma jeden kąt natarcia – ok. 16-17 stopni. W pewnym sensie zamyka się w nim i nie może z niego wyjść – wyjaśnił ekspert.
Jego zdaniem załoga mogła albo zapomnieć, albo nie wiedzieć o tym. – Piloci mogli dopuścić do niewielkiej utraty prędkości i przekroczenia kąta wznoszenia lub w ogóle nie zrobili „platformy” do rozpędzenia się i postępowali, jak w przypadku nowoczesnych samolotów – dodał.
Jeśli faktycznie piloci nadal nabierali wysokości i wykonali nawrót, mogło to doprowadzić do katastrofy.