Telewizja RT dotarła do ekspertów lotniczych, żeby dowiedzieć się, jakie jest ich zdanie na temat ww. wersji.
Pilot doświadczalny, zasłużony pilot Rosji, dyrektor generalny i współwłaściciel linii lotniczych Spark Wadim Bazykin zauważył, że odnotowywano już przypadki wpadania ptaków do jednego z wlotów silnikowych TU-154. Jednak w przypadku awarii jednego silnika, pełne obciążenie powinny były przejąć dwa pozostałe, nieuszkodzone silniki. Toteż dana wersja wydaje się mało prawdopodobna — uważa ekspert.
Pilot doświadczalny, pilot „Burana", prezes honorowy Międzynarodowego Salonu Lotniczo-Kosmicznego MAKS Mahomer Tołbojew z góry odrzucił wersję z zassaniem przez silnik ciała obcego, z warunkami pogodowymi, zamachem albo też złej jakości paliwem. Jak powiedział, piloci doświadczalni mają własną wersję, którą przedstawimy nieco później.
Co się tyczy wersji z zatankowaniem paliwa złej jakości, korespondent specjalny gazety „Awiapanorama" Jewgienij Matwiejew zauważył, że w danym przypadku silniki stopniowo odmawiają współpracy, i że samolot nie runąłby do wody tak szybko.
Ponadto, Wadim Bazykin podkreślił, że samolot rosyjskiego MO doleciał z Czkałowska do Soczi i pozostawało mu w bakach paliwo. Tym nie mniej, nie można wykluczyć danej wersji.
Błąd pilota
„(TU-154) nie jest maszyną ostatniej generacji, sterują nią piloci, a nie komputery" — powiedział Bazykin. „W danym przypadku najmniejszy błąd może doprowadzić do tragicznych następstw".
Natomiast Jewgienij Matwiejew wyraził opinię, że najprawdopodobniej chodzi nie o błąd pilota, lecz o to, że powstała jakaś sytuacja, która nie dała pilotom czasu na dość szybką reakcję.
Zapytany o stan techniczny samolotu, zasłużony pilot Rosji Wadim Bazykin zauważył, że TU-154 nie jest wyposażony w monitory ekranowe montowane w samolotach najnowszej generacji, które operatywnie dostarczają niezbędnych informacji o stanie, w jakim znajduje się pokład samolotu.
„Na początku strzałka poszła w górę, o czym zameldował inżynier pokładowy. Potem pilot musi podjąć decyzję, uzgadniając ją z załogą. Trwają rozmowy. Załoga musiała z czymś walczyć, bo samolot zaczął zawracać. Nie uznali tego jednak za coś poważonego, bo nie przekazali nam żadnej informacji" — powiedział Bazykin.
Zdaniem eksperta, mogło więc dojść do jakiejś usterki, na którą załoga z początku nie zwracała uwagi uznając, że można nie zgłaszać tego problemu wieży kontroli lotów.
Pilot doświadczalny wysunął własną wersję, mówiąc: „My, jako profesjonaliści, bierzemy pod uwagę dwie wersje: błąd pilota i stan techniczny samolotu. My dochodzimy jednak do wniosku, że załoga jest bardzo doświadczona i nie mogła dopuścić błędu. A co się tyczy strony technicznej, samolot był eksploatowany przez Ministerstwo Obrony, i trudno też mówić o jakichś niedopatrzeniach w konserwacji".
Zdaniem Bazykina, piloci doświadczalni mają własną wersję zdarzeń. „Niewykluczone, ze do katastrofy doszło w wyniku asynchronicznej mechanizacji skrzydła, kiedy to jedna sekcja skrzydła wsuwa się, a druga nie. Taki przypadek już mieliśmy. Póki co nie możemy jednak twierdzić, czy tak było" — podkreślił ekspert.
Nie udało się jak dotąd odnaleźć czarnych skrzynek. Jak przekazało wczoraj rosyjskie ministerstwo transportu, rejestratory lotu nie były wyposażone w radiolataranie, w związku z czym poszukiwane są z pomocą radiolokatorów.
Głównodowodzący Siłami Kosmiczno-Powietrznymi Rosji Wiktor Bondariew oświadczył później, że udało się ustalić prawdopodobną lokalizację czarnych skrzynek TU-154. Jak powiedział, czarne skrzynki znajdowały się w stabilizatorze poziomym i nie powinny były ucierpieć w czasie katastrofy.