Zdaniem wielu ekspertów taka umowa może opłacać się wyłącznie Francji, a nie Ukrainie. Chodzi o to, że mowa jest w niej głównie o możliwości przechowywania przez Engie błękitnego paliwa nabytego w Rosji i przeznaczonego dla europejskich konsumentów w ukraińskich podziemnych magazynach gazu po niższej cenie niż obowiązujące w Europie.
— Engie będzie mieć gaz, który będzie mogła w zimie wysyłać do Europy. Czyli będzie wykorzystywać Ukrainę jako system magazynowy – powiedział dyrektor generalny Fundacji Krajowego Bezpieczeństwa Energetycznego Konstantin Simonow.
— Nie ma sensu – ani ekonomicznego, ani jakiegokolwiek innego – to, że Francja transportuje, np. LNG, ze swoich portów przez całą Europę, by sprzedać go Ukrainie. Będzie to wymagać ogromnych nakładów logistycznych, kosztów regazyfikacji i opłat dla krajów tranzytowych. Znacznie łatwiej nadal odsprzedawać cześć rosyjskiego gazu Ukrainie, narzucając marżę – dodał ekspert.
Oczywiście umowa z Engie da Naftohazowi i oscylującym wokół kwestii gazowych ukraińskim strukturom trochę zarobić. Ale uwzględniając to, że Kijów dopłaca do gazu rewersowego co najmniej 20 dol. za metr sześcienny, ta kwota może się okazać zupełnie bez znaczenia, ocenia autor analizy.