Mogłoby to być częścią pakietu umów i krokiem w kierunku rozwiązania różnych kwestii dyplomatycznych, które pojawiły się po zakończeniu zimnej wojny i które zagroziły stosunkom między Waszyngtonem a Moskwą — uważa Mary Dejevsky, publicystka renomowanych zachodnich gazet i członek klubu dyskusyjnego „Wałdaj”.
Co prawda sam klub „Wałdaj” wyklucza prawdopodobieństwo zawarcia umowy między Stanami Zjednoczonymi a Rosją w sprawie Kosowa. Zdaniem dyrektora programowego Klubu Wałdajskiego, szefa agencji „Polityka Zagraniczna” Andrieja Suszencowa obecnie nie ma warunków do podniesienia kwestii uznania niepodległości południowej serbskiej prowincji.
„Moskwa nie zamierza wiązać oddalonych od siebie problemów. Kosowo nie ma nic wspólnego z trudnościami w rosyjsko-amerykańskich stosunkach i teraz po prostu znajduje się poza listą zagadnień, które oba kraje zamierzają przedyskutować.
Eksperci zauważają także niemożliwość realizacji scenariusza „Stany Zjednoczone uznają Krym za rosyjski — Rosja godzi się na niepodległość Kosowa”. Doradca dyrektora Rosyjskiego Instytutu Studiów Strategicznych Igor Pszenicznikow w rozmowie ze „Sputnikiem” wyraził opinię, że uznanie Kosowa przez Moskwę jest niemożliwą opcją, przynajmniej za prezydenta Putina.
Przypomnijmy, że Krym dobrowolnie stał się częścią Rosji w wyniku ogólnonarodowego referendum, podczas gdy Kosowo w trybie jednostronnym oddzieliło się od Serbii przy wsparciu Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Mimo przekonania Obamy, który w 2014 roku oświadczył, że „Kosowo wyszło ze składu Serbii po tym, jak zorganizowano tam referendum”, żaden plebiscyt w tej sprawie nie został przeprowadzony, opinia mniejszości serbskiej i innych mieszkających w regionie również nie została uwzględniona.