Njolstad powiedział też, że po tej rozmowie zastanawiał się, czy nie była to próba wywarcia presji i zwrócił się do służby bezpieczeństwa, która m.in. zajmuje się zwalczaniem szpiegostwa. Norweski kontrwywiad poinformował, że jeden z rosyjskich dyplomatów był pracownikiem rosyjskiego wywiadu.
Rosyjska ambasada odpowiedziała, że takie wizyty są wpisane w codzienną pracę dyplomatyczną, a przedstawianie tego jako „działań rosyjskiego wywiadu" graniczy z paranoją. — Ważnym elementem codziennej pracy dyplomatycznej w każdym kraju jest gromadzenie i analiza informacji o polityce wewnętrznej i zagranicznej, wymiana poglądów z naszymi partnerami itp. — czytamy w komentarzu rosyjskich dyplomatów.
— Najwidoczniej tak jest łatwiej usprawiedliwiać swoje istnienie i hojne finansowanie. Ostatnio modne jest wyjaśnianie własnych porażek „operacjami wywiadowczymi" Rosji. Demonizacja Rosji ma uzasadnić nadanie służbom specjalnym dodatkowych uprawnień dotyczących ingerencji w prywatne życie obywateli. W każdym razie prościej jest straszyć społeczeństwo „rosyjskim zagrożeniem", „rosyjskim wywiadem" i „wojną hybrydową", niż walczyć z terrorystami i ekstremistami lub znaleźć nowy temat rzeczywiście ważny dla kraju — podkreślili rosyjscy dyplomaci.