— Różnica jest bardzo fundamentalna, bo chodzi o Europę. Europa znajduje się na zakręcie dziejowym. Z jednej strony się rozpada, a z drugiej jest chęć silniejszej integracji. Zasada w polityce międzynarodowej, jak i w każdym działaniu politycznym, jest taka: kto się lepiej zorganizuje, ten wygrywa. Merkel zależy przede wszystkim na silnej Europie, czyli silniejszej integracji. Podczas, gdy nasz rząd, co z perspektywy niemieckiej jest do końca niezrozumiałe, dąży do swoistego rozwodnienia, atomizacji państw europejskich według zasady — owszem jesteśmy razem, ale jesteśmy osobno. Jest to sposób na stosunkowo małą skuteczność w polityce zagranicznej szczególnie, gdy mamy do czynienia z dużymi graczami.
— Oprócz tego casus Tuska i Nord Stream 2?
— Podczas konferencji prasowej pani kanclerz powiedziała: „Wiemy, jak ważne są pluralistyczne społeczeństwa, niezależne media i wymiar sprawiedliwości". Jak Pan doktor przełoży te dyplomatyczne sformułowania na zwykły język?
Trzeba też pamiętać, że sytuacja się zmienia, bo w czasie wyborów w Niemczech może wygrać Merkel, a może wygrać Martin Schulz, a dla niego te sprawy są priorytetowe. On takich rzeczy nie odpuści. Słowa Merkel są wysłanym sygnałem mówiącym: zróbcie nareszcie porządek, bo przestajemy was rozumieć. To niczemu nie służy, a to są wbrew pozorom ważne sprawy. Merkel wspomniała w kontekście, że rząd polski obiecuje, że coś z tym zrobi. Ale oprócz deklaracji potrzebne jest działanie. Jak to mawiali Grecy —„Oprócz dobrego słowa, daj jeszcze kromkę chleba". A tu działania ze strony polskiej nie widać.
— Jeden punkt protokołu wizyty zwrócił szczególną uwagę analityków. Merkel, bodajże najbardziej wpływowy polityk Europy Zachodniej, odbywa poważne rozmowy z niepełniącym żadnych funkcji państwowych posłem Jarosławem Kaczyńskim. Jak Pan to wytłumaczy?
Na przykład Jarosław Kaczyński wpada na taki pomysł, że widziałby Unię Europejską jako silnego gracza atomowego. Ale, żeby być silnym graczem atomowym, to musi być silna integracja europejska. A z drugiej strony mówi, że nie jesteśmy za silną integracją europejską, jesteśmy za państwami narodowymi. Nie bardzo wiadomo, o co nam chodzi. Niemcy próbują spotkać się nie tylko z liderem PiS-u, ale też z opozycją w nadziei, że coś uda się im zrozumieć. Bo na razie odnosi się wrażenie, że Polacy dążą do swoistego izolacjonizmu. Niemcy wysłali sygnał: powiedźcie, o co wam chodzi, może prywatnie powiecie, bo logicznie trudno to wyjaśnić. Polska polityka międzynarodowa zagubiła się i przez to jest mało czytelna dla partnerów.