Polska przechodzi stopniowo pod władzę politycznych ignorantów, ludzi niemających poczucia rzeczywistości, nieuznających form (…)
W świecie, w którym postęp jest wyznacznikiem rozwoju, a rozwój jest wyznacznikiem postępu, trudno było się nie spodziewać, że diagnoza prof. B. Łagowskiego nie zmaterializuje się.
Wypadek premier Beaty Szydło dał asumpt do wzmożonej aktywności posła Budki. Pobudził w nim — zapewne głęboko skrywane, z wrodzonej skromności — poczucie altruizmu. My, naród — gdyby nie nieszczęście premier Szydło — moglibyśmy nigdy nie poznać szlachetnej strony posła.
Mam dylemat: cieszyć się z wypadku premier Szydło, dzięki któremu poznałem głęboko skrywany altruizm posła Budki, czy smucić się tym, że altruizm posła Budki ujawnił się dopiero przy nieszczęściu premier Szydło.
Czy należy rozumieć, że od momentu, kiedy poseł Budka ukazał światu długo skrywaną cechę, możemy liczyć na jego pomoc, kiedy zderzymy się „z państwem”?
Można odnieść wrażenie, że im więcej nieszczęść spotka politycznych przeciwników, tym więcej szczęścia w narodzie. Konstatacja cokolwiek wyrachowana, ale jak inaczej opisać chocholi taniec odprawiany przez osoby publiczne, które „rżną głupa” w przekonaniu, że nikt tego nie widzi. Tak nisko cenią intelekt swoich wyborców, czy tak bardzo pogardzają nim, że nie wstydzą się urządzać „szopek”.
Aktywność posła Budki w ostatnich dniach pozwala połączyć dwie sprawy. Jego zaangażowanie w wypadek premier Szydło i jego oskarżenia pod adresem ministra Ziobry.
W radiu Tokfm poseł przeprowadza karkołomny wywód dotyczący działań ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Choć cytat jest dość długi, to żal byłoby uronić choć jedno słowo:
Jednym wielkim oszustwem — i to trzeba mówić jasno, głośno i wyraźnie — jest mówienie o tym, że ta zmiana spowoduje sprawniejsze funkcjonowanie sądu, czy też lepsze zaufanie społeczne. Proszę zwrócić uwagę na pewien paradoks. Sądy nie cieszą się wyjątkowym zaufanie społecznym. W granicach 40-35%, ale decydowanie, kto będzie sędzią, chce się oddać instytucji pośrednio, która ma najmniejsze zaufanie społeczne — czyli polskiemu sejmowi. Nad tym ubolewam, bo jestem jednym z 460 posłów. My cieszymy się bardzo niskim zaufaniem i teraz tej grupie, która ma tak niskie zaufanie, chce się powierzyć wybieranie osób, które mają większe zaufanie.
Czytając wypowiedź, trudno o lepszy dowód na to, jak dalece prawdziwe są słowa prof. Łagowskiego „o politycznych ignorantach”, ludziach niemających poczucia rzeczywistości i nieuznających żadnych form i nieprzestrzegających żadnych norm”.
Pośle Budka, „z takim zaufaniem społecznym”: komu „chce pan mydlić oczy” w sprawie wypadku? „Wyciąganie jednej sprawy (…) i pod pozorem tej sprawy próbowanie” wmawiać, że PiS jest zły, a Pan i PO wrażliwi społecznie — „to jest demagogia i populizm.”
Trudno się dziwić, słysząc takie argumentacje, że wszystkie afery z czasów PO i PSL miały taki koniec, jaki miały. Wszystkie były odległe w czasie, czyli „to było dawno temu”, albo były „jakieś tam”, czyli nieważne – oczywiście w mniemaniu PO.
Stosując metodologię posła Budki, należałoby uznać, że skoro jedna sprawa dyscyplinarna na 10000 sędziów jest nieważna, to nieważne powinny być ok. 61 spraw wśród nauczycieli, 10 spraw wśród policjantów, a w całej populacji obywateli polskich powinno się odpuścić udowodnioną winę ok. 3800 osobom — skoro 0,0001 to drobnostka, a równość wobec prawa nie jest fikcją.
Jeśli „reforma sądownictwa ma polegać na przyspieszeniu procedur, na wyeliminowaniu zbędnej biurokracji”, to nie powinien Pan Budka oponować w kwestii kierowcy seicento. Wszystko przebiega zgodnie z jego postulatem. Szybko i bez zbędnej biurokracji.
Sądy dobrze się czują z takim poziomem zaufania, skoro nic nie chcą zmieniać. Gorzej ze społeczeństwem, któremu w kwestii zaufania do sądów nie chodzi o alimenty — żenujący przykład — ale o sens etyczny i moralny słowa sprawiedliwość. Ludzie wiedzą, że skoro znaleźli się w sądzie, „to już jest źle” — jak mówił Szwejk, ale chodzi o sprawiedliwe rozłożenie kwestii winy i kary.
Pan Budka jest bardziej politykiem niż prawnikiem. Nie wiem, czy jest to ze szkodą dla polityki, czy dla prawa. Podejrzewam, że gdyby kierowca seicento zadeklarował się politycznie, to wskaźnik aktywności posła Budki w jego sprawie spadłby do zera.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.