Już w październiku zeszłego roku po wygranych przez PiS wyborach Jarosław Kaczyński ogłosił, że polski rząd nie poprze Donalda Tuska w jego staraniach o drugą kadencję na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. W lipcu 2016 powstała zaś w Sejmie komisja śledcza, badająca tak zwaną aferę Aferę Amber Gold. Na jej czele stanęła Małgorzata Wasserman, która zapowiedziała, że chce przesłuchać między innymi byłego premiera. Już wtedy wiadomo było, że PiS nie odpuści. Jarosław Kaczyński wielokrotnie sugerował w udzielanych wywiadach, że po powrocie Donalda Tuska do kraju mogą grozić mu rozmaite sankcje karne, również z powodu rzekomego współudziału w doprowadzeniu do katastrofy smoleńskiej.
Teraz prezes PiS miał powiedzieć wprost — chodzi o europejski nakaz aresztowania. Informację taką podał brytyjski „Financial Times" w artykule „Propozycja reelekcji Donalda Tuska zyskuje poparcie w Unii Europejskiej". Kaczyński miał wspominać o tym ostatnio w prywatnej rozmowie z kanclerz Niemiec podczas jej wizyty w Polsce, a także w rozmowach z innymi dwoma europejskimi deputowanymi.
Wypowiedź prezesa skomentował już gorliwy Jarosław Gowin, minister edukacji. Co prawda w spotkaniu Merkel-Kaczyński nie uczestniczył, ale zapewnia, że prezes na pewno tego nie powiedział. — - Jarosław Kaczyński nie od dziś ma wiele zastrzeżeń nie tylko takich jak ja, dużo poważniejszych zastrzeżeń do polityki i działalności Donalda Tuska, ale tego typu sformułowanie na pewno nie padło z jego ust — stwierdził kategorycznie.- Nawiasem mówiąc z tą samą gazetą ja też mam doświadczenia, bo udzieliłem wywiadu ówczesnemu reporterowi czy przedstawicielowi „FT" na Europę Środkowo-Wschodnią, potem jak to przeczytałem byłem zdumiony, ten człowiek niczego nie zrozumiał z tego co ode mnie słyszał.
Kto kłamie? Prezes czy dziennikarze?
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.