Wspólny projekt Sił Powietrznych (United States Air Force) i Marynarki Wojennej USA (United States Navy) „Wspólny bezpilotowy system lotniczy" (Joint Unmanned Combat Air Systems) miał za zadanie opracować nie tylko trudny do wykrycia dron, ale i metody samodzielnej koordynacji bezzałogowych statków powietrznych na polu walki, podejmowania przez nie decyzji taktycznych w oparciu o postawione zadania bojowe.
Brandon Bryant, były pilot Sił Powietrznych USA opowiedział w wywiadzie dla Sputnika o tym, na czym polegała jego służba jako operatora dronów.
„Myślę, że zostałem operatorem dronów niemalże przypadkowo, nie powiedziałbym, że chciałem się tym zajmować. Płynąłem z prądem. Dorastałem w bardzo konserwatywnym, chrześcijańskim środowisku, w którym dominowały patriotyczne nastroje. Edukacja i wychowanie dały mi pewną zdolność do krytycznego myślenia, ale jednak w rzeczywistości żyłem we własnym świecie. Zostałem operatorem dronów, a potem zdałem sobie sprawę, że nie chcę się na to pisać i próbowałem odejść, ale zatrzymywali mnie — siłą, groźbami. Wtedy zdecydowałem się dać z siebie wszystko, co mi się udało. Pracowałem jako operator do kwietnia 2011 roku, a następnie przeszedłem do innego programu Sił Powietrznych, ale tam zostałem ranny. Armia nieszczególnie chciała zadbać o mnie i dlatego postanowiłem opowiedzieć światu swoją historię i pomóc ludziom spojrzeć na moralny aspekt naszej pracy.
Na pytanie o to, czy ktokolwiek czerpał zadowolenie z obrazu przekazywanego przez drony na monitory, były pilot odpowiedział:
Pewnego razu jeden z nich przyszedł do nas, kiedy eskortowaliśmy konwój. Rutynowa misja, nic więcej. On na to: «To wszystko w czasie rzeczywistym, tak? Więc powiedzcie im, aby wyszli z samochodów, niech zaczną strzelać, chcę zobaczyć zadymę». Rozkaz oczywiście był nielegalny, ale on nawiązał łączność z dowódcą konwoju i prawie mu się udało. Oni oczywiście nie zaczęli strzelać, ale wyszli z samochodów, tym samym narażając swoje życie na niebezpieczeństwo".
Chciałem być liderem, chciałem dobrze wykonywać swoje obowiązki, nigdy się nie spóźniałem, zatrzymywałem, jeżeli trzeba było, zawsze dokładałem wszelkich starań, aby wykonać rozkaz, nawet jeśli nie podejmowałem go sam. Ale widzę, co tam się teraz dzieje, czytam, o czym piszą dziennikarze w mediach, rozmawiam z ofiarami takiej broni i rozumiem, co znaleźliśmy w tej puszce Pandory — w sensie duchowym i moralnym.
"Możemy zabijać prawie każdego, w dowolnym miejscu na świecie, mając o celu minimum informacji. Ludzie przekształcają się w algorytmy, zestaw określonych działań — i ja mówię o tych ludziach, którzy biorą udział w tym programie. Oni całymi godzinami siedzą w chłodnym pomieszczeniu przed monitorami i panelem sterowania, oddając maszynie swoje człowieczeństwo. Polujemy na ludzi, patrzymy na ich codzienne życie. I to nie my pozbawiamy ich człowieczeństwa, bo oni akurat żyją, jak zwykle: pozbawiamy go siebie, bo nawet nie patrzymy na wroga, lub tego, kogo nazywamy wrogiem, jak na człowieka. I oni nie postrzegają w nas ludzi: w ich oczach jesteśmy robotami zabójcami".