Jak informuje autor artykułu, substancja mogła trafić do atmosfery w rezultacie awarii w elektrowni atomowej, co jest mało prawdopodobne, albo w wyniku wypadku w zakładzie produkującym lekarstwa radioaktywne, które wykorzystywane są w radioterapii.
Jednak Brytyjczycy inaczej zapatrują się na ten problem. Kilka mediów, m.in. „The Sun” oraz „Independent”, pospieszyły z oskarżeniami wobec Rosji o wzrost poziomu radiacji. Dziennikarze twierdzili, że emisja substancji radioaktywnej jest związana z tym, że „żołnierze Władimira Putina przeprowadzili tajne testy broni jądrowej w Arktyce”.
Jednak, jak zauważa dziennikarz pisma „Focus”, podczas testów broni jądrowej nieuchronnie pojawić się powinny fale sejsmiczne, dochodzi wtedy też do emisji substancji radioaktywnych do atmosfery. Tymczasem ani to, ani to nie zostało stwierdzone. Poza tym, skrajnie niska koncentracja jodu-131 w atmosferze również nie pasuje do wersji o „bombie jądrowej”.
Jak pisze „Focus”, nie ma nic niezwykłego w tym, że w atmosferze pojawiają się radioizotopy. Zwykle spotyka się je przy niezmiennej antycyklonalnej pogodzie, jak było na przykład w Europie w 2012 roku. Źródłem radioizotopów była wówczas emisja w Instytucie Izotopów w Budapeszcie.