Zdaniem dziennikarza w ramach wojny hybrydowej z elementem informacyjnym takiego zachowania nie da się określić inaczej niż „bagnety do ziemi". Ale to nie wszystko, zachodni Mosul opuszczają terroryści, którzy nie podnoszą dumnie głowy i odznak, przechodząc przez specjalnie zorganizowane korytarze, a uciekają, podkurczywszy ogony. Co się takiego stało, dlaczego szturm Mosulu i operacje bojowe sił antyterrorystycznych w innych regionach Iraku, które dawno stały się rutyną, nagle zaczęły odnosić skutek?
Amerykańskie dowództwo niejednokrotnie przesuwało terminy przejęcia miasta, robiąc z niego horyzont, który oddala się w miarę przybliżania się w jego kierunku. I nagle ten „horyzont" stał się całkiem konkretny i odczuwalny.
Również Trump, szczerze powiedziawszy, pomieszał wszystkie karty i pokrzyżował plany swoich konkurentów. Liczyli oni na to, że utrzymają się u władzy i będą kontynuować swoje gry z radykałami, kiedy jedna ręka ich hojnie sponsoruje, a druga naciska spust. Donald Trump wręcz przeciwnie, wyraźnie i jednoznacznie oświadczył, że USA będą prowadzić bezlitosną wojnę z terrorystami do ich całkowitej likwidacji - podkreśla dziennikarz. Amerykański przywódca jest oczywiście krytykowany za to, że w żaden sposób nie może się określić ws. priorytetów polityki zagranicznej i nakreślić na przykład konturów stosunków z Rosją. Są ku temu dobrze znane przyczyny wewnątrzpolityczne. Co jak co, ale zdecydowania Trumpowi nie da się z całą pewnością odmówić.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.