Islamiści w bambusowych zaroślach
Napięte stosunki między Pekinem i islamistami często umykają uwadze prasy. Jednocześnie już od dwudziestu lat Chiny informują, że są atakowane przez terrorystów i skarżą się, że ich wysiłki, podejmowane w walce z radykalnymi muzułmanami, są bagatelizowane. Punktem zapalnym walki między komunistycznym modelem państwa a islamskim stylem życia stał się Region Autonomiczny Sinciang-Ujgur w Chinach. Pekin chce, by jego mieszkańcy przestrzegali zasad świeckiego państwa: nie obchodzili publicznie świąt religijnych oraz sprzedawali alkohol i tabakę w sklepach. Twierdzi również, że ugrupowania separatystyczne Ujgurów utrzymują kontakty z Al-Kaidą.
Dziwnym trafem groźby ekstremistów przyszły w porę. Po serii nieprzyjaznych zagrań w stosunku do Chin Waszyngton potwierdził zamiar wzmacniania stosunków dwustronnych. Chińska Republika Ludowa i Stany Zjednoczone mają wyjątkowo mało wspólnego w sferze polityki, jednak walka z międzynarodowym terroryzmem uznawana jest za ważne wyzwanie przez obie strony.
„Wy, którzy nie słyszycie"
Adresatem podobnego posłania mogą być tylko władze Chin, które będą musiały ocenić „górnolotną" przemowę islamistów: „O wy, Chińczycy, którzy nie rozumieją, co ludzie do nich mówią. Jesteśmy żołnierzami kalifatu i przyjdziemy do was. Wyjaśnimy wam w języku broni. Przelejemy rzeki krwi i pomścimy uciśnionych". Wygląda na to, że Pekin nie przywiązuje zbyt dużej wagi do tego nagrania. W odpowiedzi na pytanie korespondenta agencji Reuters oficjalny przedstawiciel MSZ Chin oznajmił, że nie wie nic o nagraniu i może jedynie powiedzieć, że potępia terroryzm.