— Wewnętrzne zróżnicowanie Unii Europejskiej wskazuje na pewien dysonans między interesami samej politycznej Brukseli, która stała się w realiach istniejącego państwa europejskiego niezależnym czynnikiem politycznym, który zmierza do zwiększenia zakresu swojej władzy, zwłaszcza władzy finansowej i politycznej na terenie Unii, nad różnymi obszarami życia społeczno-gospodarczego, a postawą rządów państw unijnych, które reprezentują swoje interesy, interesy swoich klas i elit politycznych. Oczywiście te dwie grupy nie zawsze są konfrontacyjne, ba, prawie nigdy nie są konfrontacyjne, ponieważ uzupełniają się, dobierając się metodami naturalnej selekcji. Niemniej jednak niekiedy te interesy bywają różne.
Otóż PiS być może powinien być zakładnikiem własnego programu wyborczego, czyli tego, gdzie mówiono o potrzebie powrotu do struktury Unii jako wspólnoty jedynie ekonomicznej państw narodowych. I na dobry początek byłby to punkt wyjścia przynajmniej dla prób odbudowy suwerenności gospodarczej i politycznej Polski. Faktem jest, że jest to niemożliwe bez gruntownych reform wewnętrznych. Gospodarka polska w obecnym kształcie faktycznie nie istnieje. Jest tylko częścią gospodarki niemieckiej. Co ma wbrew pozorom swoje strony pozytywne. To uchroniło rynek polski przed głębszymi skutkami kryzysu. Z drugiej zaś strony powoduje, że Warszawa nie może prowadzić żadnej suwerennej polityki, bo jeśli nie zarządza się własną gospodarką, to nie ma żadnych podstaw do suwerenności politycznej.