Nad Robertem Biedroniem, jednym z najlepiej ocenianych polityków w skali kraju, zebrały się czarne chmury. Odkąd został prezydentem Słupska, walczy z gigantycznym zadłużeniem miasta. Jest ono spowodowane drogim projektem, na który zdecydowały się poprzednie władze. Aquapark Trzy Fale miał być wizytówką Słupska, ale stał się jedynie balastem. Budowa pochłonęła mnóstwo pieniędzy, już dawno przekroczyła planowany budżet — i ciągnie się w nieskończoność. Już poprzednie władze wytoczyły proces inżynierowi projektu, firmie Bud-Invent z Warszawy. Oskarżano ją o zaniedbanie swoich obowiązków poprzez niedostarczenie na budowę wykwalifikowanych pracowników. Słupsk dwa razy składał w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Jednocześnie złożono pozew do sądu w trybie cywilnym, co nie było tanim przedsięwzięciem Biedroń kontynuuje sądową batalię. Niestety ratusz utopił już w sądzie 100 tysięcy złotych. Ostatnio przegrał przed Sądem Apelacyjnym.
Miasto nie tylko nie dostanie odszkodowania od pozwanej firmy, ale też musi ponieść koszty obsługi prawnej oraz koszty sądowe. I to też nie koniec kłopotów Biedronia. Bud-Invent poinformował, że sam pozwie miasto za straty wizerunkowe, jakich firma doznała przez ciągnące się procesy.
Robert Biedroń ma również na koncie niezbyt szczęśliwą wypowiedź sprzed kilku dni, gdy sugerował, że Jarosław Kaczyński może być homoseksualistą. Nie wymienił nazwiska Prezesa wprost, ale wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi, gdy powiedział, że gejem jest „ten, co głaszcze kota". Potem dodał kolejne wskazówki: „nie ma konta w banku i prawa jazdy". W dodatku, jak twierdzi Biedroń, „jego chłopak też jest w Sejmie".
Najwidoczniej prezydent Słupska jest przemęczony. Powinien dać sobie czas, by wrócić do formy.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.