Wicedyrektor Instytutu Krajów Członkowskich Wspólnoty Niepodległych Państw politolog Igor Szyszkin w audycji radia Sputnik podkreślił, że nie wszyscy bynajmniej liderzy europejscy podzielają zdanie Milorada Dodika.
„Niestety trzeba się przyznać, że podobny punkt widzenia wśród tych, którzy decydują o polityce Europy, absolutnie nie jest rozpowszechniony. Jest on natomiast rozpowszechniony wśród tych, którzy walczą przeciwko biurokracji europejskiej, wśród tych, którzy występują w obronie wartości narodowych państw europejskich i ich narodów. Na przykład można przypomnieć panią Marine Le Pen, która składała niejednokrotnie już podobne oświadczenia, a obecnie jest faworytem wyścigu prezydenckiego. Dlatego właśnie prezydent Francji François Hollande wbrew wszystkim normom ustawodawczym oświadczył, że nie można dopuścić do jej zwycięstwa. A popiera go w tym cała biurokracja unijna" — powiedział Igor Szyszkin.
„Unia Europejska i należące do jej składu kraje uznają Krym za rosyjski jedynie w tym przypadku, jeśli stanie się to dla nich żywotną koniecznością. Kierują się wyłącznie własnymi interesami, o czym właściwie powiedział prezydent Republiki Serbskiej. Pod tym względem przykłady Kosowa i Krymu są szczególnie wymowne. Na razie kraje UE nie uznają legalności powrotu Krymu do składu Rosji wcale nie dlatego, że koliduje to jakoby z jakimiś normami, pod tym względem sytuacja jest właśnie idealna. Uznanie Krymu stałoby się ogromnie silnym ciosem podważającym strategiczne plany Unii Europejskiej w regionie" — zakłada politolog.