— Tak jak Pan mówi, Poroszenko obawia się konfrontacji ze środowiskami nacjonalistycznymi, zwłaszcza, że to odbyłoby się na forum parlamentu Ukrainy, w którym to środowisko ma dużą reprezentację. Poroszenko zdaje sobie sprawę, że budżet Ukrainy praktycznie już jest bankrutem. Niektóre symulacje mówią, że hrywna w stosunku do dolara z obecnych 27 hrywien do dolara ma wzrosnąć do ponad 40. To pokazuje, że budżet Ukrainy jest nierealny. Blokada Donbasu doprowadzi do tego, być może już w tym roku, że Ukraina straci 10 % PKB. A to jest już bankructwo państwa. Poroszenko obawia się konfrontacji na ulicach, kolejnego Majdanu. Zwłaszcza, że Służba Bezpieczeństwa Ukrainy odkrywa coraz to nowe magazyny uzbrojenia. Czyli ten Majdan mógłby być naprawdę krwawy. Obawiam się, że radykałowie na Ukrainie będą dochodzić do głosu i będzie coraz ostrzejszy kurs konfrontacyjny z Rosją.
— Oczywiście, oni to wprost formułują. W tym Manifeście jest zawarte to, o czym mówiono już w trakcie euromajdanu, że środowiska nacjonalistyczne wcale nie chcą integracji z Unią Europejską. Prawy Sektor mówił o tym wprost, było to w programie Swobody. Oni dążą do tworzenia nacjonalnego, narodowego państwa ukraińskiego. Ono ma stać się centrum osi jednoczenia bloku antyrosyjskiego, i który w późniejszym okresie umocnienia się państwa ma dążyć do odbudowy, czy budowy „soborności" Ukrainy, czyli odzyskania od kilku krajów jeszcze ziem, które według koncepcji skrajnych nacjonalistów mają stać się ziemiami ukraińskimi. Oczywiście jest to projekt absurdalny. On jest tak nierealny, jak budowa państwa ukraińskiego 70 lat temu. On będzie tylko doprowadzał do dalszej destabilizacji sytuacji w tej części Europy. Przy czym destabilizacji, która może potrwać już nawet wiele, wiele lat, ponieważ procesy, które te środowiska uruchomią, w prosty sposób nawet na arenie dyplomatycznej nie będzie można zatrzymać. Dlatego należy do wszystkiego tego, co się dzieje na Ukrainie, podchodzić z coraz większą troską. I tak naprawdę, to już nie jest zwykła rywalizacja Zachodu z Rosją o wpływy na Ukrainie, tylko to już jest kwestia destabilizacji, z którą będą mieli bardzo poważne problemy i Zachód i Rosja. Tak łatwo nie da się tego uspokoić, czy zneutralizować.
— Ależ oczywiście, Polska będzie miała bardzo duże problemy, bo przy granicy z Polską będzie bardzo duży ośrodek destabilizacji politycznej i społecznej, który będzie miał wiele wymiarów. Z jednej strony będziemy mieli środowiska nacjonalistów, którzy będą dążyć do określonych celów. A z drugiej strony będziemy mieli zachowanie ludzi, którzy będą chcieli opuszczać Ukrainę. Będziemy mieli do czynienia ze wzrostem przestępczości kryminalnej. Być może też z uruchomieniem przez Ukrainę szlaku przerzucania muzułmanów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Będzie to dotyczyć i Polski, i Węgier, Rumunii, po części Rosji, Białorusi. Na Białorusi już są pierwsze sygnały przemytu broni, o czym publicznie mówi Łukaszenka. Ukraina będzie destabilizatorem dla całego obszaru. I jest to bardzo niebezpieczne.
- Nawiązując do tego, co Pan doktor powiedział, przypomnę, że jeden z postulatów brzmi: „orientacja ukraińskiej geopolityki ani na Zachód ani na Wschód, lecz stworzenie nowego ciała Unii Bałtycko-Czarnomorskiej". Jak ten postulat koresponduje z koncepcją prezydenta Andrzeja Dudy o Międzymorzu?
- Czy możemy teraz bardziej dobitnie powiedzieć, że walka o władzę na Ukrainie trwa na całego?