„Co się tyczy sytuacji na Ukrainie, byłam jednym z nielicznych polityków we Francji, którzy bronili własnego punktu widzenia, zbieżnego z rosyjskim (…) Od początku trwania tego konfliktu moje stanowisko pozostaje niezmienne".
„Dziś zmuszeni jesteśmy do kontaktów z rządem, który nielegalnie doszedł do władzy w rezultacie „rewolucji na Majdanie" i wystawia dziś cywilów z Ługańska i Doniecka na bombardowania. To zbrodnia wojenna, która powinna wywołać oburzenie tych samych obrońców praw człowieka, którzy ciągle występują we francuskich mediach ze zgoła innymi oświadczeniami" — powiedziała Le Pen.
USA chcą wojny
Zdaniem liderki Frontu Narodowego niestabilność w swojej wschodniej części Europa zawdzięcza w pierwszej kolejności Stanom Zjednoczonym.
„Uzbrajając Ukrainę, USA mają na celu sprowokowanie prawdziwej wojny w Europie. USA chce rozciągnąć strefę NATO do rosyjskiej granicy. Waszyngton od wielu lat stara się wzmocnić swoje wpływy w Europie Wschodniej" — oświadczyła Le Pen.
Sankcje jako narzędzie szantażu
W tym kontekście Le Pen uznaje za błąd i nierozsądne posunięcie europejskie sankcje przeciwko Rosji.
„Co się tyczy sankcji i mojego do nich stosunku, zawsze byłam ich przeciwniczką. Uważam, że to niesprawiedliwe i, co więcej, głupie" — zauważyła polityk.
Le Pen podkreśliła konieczność zniesienia ograniczeń będących przeszkodą w dialogu z Rosją.
Walka z terroryzmem
„Francja już teraz niesie ciężkie brzemię walki z fundamentalizmem, a Rosja wnosi niewątpliwy wkład w zwalczanie tego fundamentalizmu. W celu pokonania tych przeciwności nasze dwa narody muszą połączyć wysiłki i dać im należyty odpór" — powiedziała francuska polityk.