Ukraińskie media donosiły wcześniej, że w środę doszło do zablokowania trasy Lwów-Warszawa. Według informacji mediów, 80 uczestników akcji zostało przewiezionych na posterunek policji w celu ustalenia ich tożsamości.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy postrzega tę propolską akcję jako „prowokację Rosji" — oświadczył przedstawiciel SBU Ołeksandr Tkaczuk.
„Według naszych danych, ta prowokacja jest częścią zaplanowanej operacji informacyjnej mającej na celu zasianie nienawiści między ukraińskim i polskim narodem. Jest rzeczną oczywistą, że to nieudana próba, prowokacja, która stanowi element rosyjskiej operacji informacyjnej" — powiedział Tkaczuk na briefingu transmitowanym przez kanał telewizyjny „112 Ukraina".
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy dostrzega także związek między ostrzałem Konsulatu Generalnego Polski w Łucku i próbą przeprowadzenia blokady drogi w obwodzie lwowskim. Tkaczuk powiedział, że akcja we Lwowie została przeprowadzona zaraz po ostrzale polskiej placówki dyplomatycznej.
Narodowa Policja Ukrainy zapewnia, że akcja w obronie Polaków, w czasie której doszło do blokady trasy, była prowokacją, i brali w niej udział bynajmniej nie Polacy, lecz narkomani i miejscowi uczniowie, którzy otrzymali za swoją pracę wynagrodzenie.
Lider akcji Taras Kmieć powiedział w rozmowie z portalem Russkaja Wiesna, że uczestnicy występują przeciwko łamaniu praw Polaków na Ukrainie i bezczeszczeniu polskich miejsc pamięci.
„Chcemy, by Polska zwróciła uwagę na to, jak się nas tu poniża i łamie nasze prawa. Strzela się w nasze instytucje rządowe. Niedługo do nas zaczną strzelać".