W nocy z czwartku na piątek na polecenie prezydenta USA Donalda Trumpa został przeprowadzony atak rakietowy na lotnisko w Syrii, z którego został rzekomo przeprowadzony atak chemiczny. Pentagon oznajmił, że celem ataku rakietowego było lotnisko Shayrat w prowincji Homs. Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego generał Herbert McMaster oznajmił, że Waszyngton podjął wysiłki, by nalot na lotnisko nie doprowadził do ofiar wśród rosyjskich wojskowych w Syrii. Poinformowano, że do ataku zostały wykorzystane pociski manewrujące znajdujące się na okrętach amerykańskiej marynarki wojennej. Według danych Pentagonu łącznie zostało wystrzelonych 59 rakiet. Jednocześnie szef MSZ Syrii Walid al-Mu'allim oznajmił, że syryjskie wojska rządowe nigdy nie używały i nie zamierzają używać broni chemicznej przeciwko cywilom oraz przeciwko terrorystom.
„Ten krok Waszyngtonu wyrządza znaczące szkody stosunkom rosyjsko-amerykańskim, które bez tego są w opłakanym stanie" — powiedział Pieskow dziennikarzom, komentując nalot USA.
„Jak uważa Putin, najważniejsze jest to, że ten krok nie przybliża nas do ostatecznego celu w walce z międzynarodowym terroryzmem, a odwrotnie stwarza poważną przeszkodę dla stworzenia międzynarodowej koalicji na rzecz walki z nim i skutecznego przeciwdziałania temu światowemu złu, co, dodajmy,, prezydent USA Donald Trump uznał za jedno z głównych zadań jeszcze w czasie kampanii wyborczej" — podkreślił Pieskow.