„Trzeba powiedzieć, że sytuację udało się zażegnać w sposób, moim zdaniem, nader zgrabny. Gdyż 15 kwietnia, w dniu 105. rocznicy urodzin Kim Ir Sena, odbyła się defilada wojskowa: rakieta w zasadzie nie startowała. Natomiast 25 kwietnia, gdy wszyscy czekali albo na start, albo na wybuch, przeprowadzono ćwiczenia — czyli to, do czego Korea Północna ma prawo. W tych warunkach Kim Dzong Un wystąpił, z jednej strony, w charakterze groźnego lidera, z innej — wykazał się jako przywódca oględny i ostrożny. W rezultacie wszyscy pobrzękiwali bronią, jednak sytuacja na Półwyspie Koreańskim, jak można zakładać, stopniowo będzie wracać do normy" — powiedziała Irina Lancowa.
„Presja będzie jedynie utwierdzać północnokoreańskie kierownictwo w przekonaniu, że konieczna jest dalsza realizacja programu jądrowego. W tych warunkach wypada przypomnieć doświadczenie sześciostronnych negocjacji, jakie prowadzono na początku stulecia — była to możliwość współpracy z kierownictwem KRLD. Niestety zapomniano o nich, faktycznie nie są one kontynuowane. A przecież przypomnienie takiego doświadczenia mogłoby okazać się korzystne" — podkreśliła Irina Lancowa.