Jednym z głównych tematów dyskusji w sieciach społecznościowych w weekend była decyzja o całkowitej ukrainizacji sfery usług Kijowa. Jak piszą „Wiesti”, decyzja Rady Miasta Kijowa zobowiązuje pracowników sfery gastronomicznej, sklepów, kontrolerów, konduktorów i innych mówić tylko po ukraińsku, a także zrobić obowiązkowe ukraińskie menu i przetłumaczyć znaki.
Rada Miasta Kijowa powiedziała „Wiestiom”, że nawet po ostatecznym podjęciu decyzji będzie ona miała wyłącznie charakter doradczy.
„Nie będziemy stosować sankcji ani wywierać presji na firmy, które nie będą stosować się do norm tego postanowienia” — powiedział sekretarz Rady Miasta Kijowa Władimir Prokopow.
Szczerze mówiąc, głosowali tylko po to, aby zagłosować, rozumiemy, że nikt nie będzie przestrzegać tych zasad. A «Swoboda», która przepchnęła tę decyzję, po prostu chciała się popisać wizerunkowo — wyjaśnia motywację jeden z deputowanych Rady Miasta Kijowa.
Przedsiębiorcy różnie odnieśli się do „językowej” decyzji. Na przykład jeden ze znanych fast-foodów powiedział „Wiestiom”, że organizuje dla pracowników zajęcia z języka ukraińskiego.
A centrum handlowe Dream Town, jak powiedział „Wiestiom” jeden z jego właścicieli Aleksander Melamud, nie zamierza decydować się na takie działania: „Nikogo nie będę zmuszać. Oni powinni odpowiadać w języku, w którym się do nich zwrócono”.
W restauracjach, jak mówi prezes stowarzyszenia Olgi Nasonowej, takie rozwiązanie byłoby trudne do zrealizowania.
Kierownik marketingowy „Yandex.Ukraina” Natalia Żurawlowa powiedziała „Wiestiom”, że kierowcy „Yandeks.Taxi” mówią po ukraińsku i po rosyjsku: „Rozmawiamy z klientami w wygodnym dla nich języku”. Ale często mieszkańcy Kijowa sami proszą, aby przejść na rosyjski.
„Dzisiaj mieliśmy przypadek, że klient nie rozumiał ukraińskiego i poprosił, aby przetłumaczyć mu menu” — powiedział barman stołecznej cukierni „Liguminka” Andriej.