Wojskowi stacjonujący w Arktyce dysponują specjalnym wyposażeniem — skuterami śnieżnymi, samochodami wielozadaniowymi „Ural" czy np. gigantyczną ciężarówką z trzema parami kół. Cały personel wojskowy bez wyjątku posiada ocieplone mundury, zimą mrozy dochodzą tu nawet do — 50 stopni, a wiosną do 30.
Wojskowi mają tu wszystko co niezbędne, by przetrwać w całkowitej izolacji od reszty świata przez okres do półtora roku. Z wodą nie ma żadnych problemów — śnieg jest topiony, a następnie filtrowany.
W bazie jest oddzielna kuchnia, siłownia i nieduży punkt medyczny. Wszyscy stacjonujący tu wojskowi są rozmieszczeni w przestronnych pokojach z węzłem sanitarnym. Dowództwo pomyślało również o rozrywkach przerzuconych do Arktyki oficerów — mogą oni pograć w bilard i ping ponga.
Samoloty będą lądować nie na śniegu i lodzie, jak ma to miejsce teraz, a na betonowej drodze startowej. Na Ziemii Franciszka Józefa będzie mógł wylądować każdy typ samolotu, przynajmniej z tych, którymi dysponuje Ministerstwo Obrony. Oprócz tego, na lotnisko, leżące w odległości 900 km od Bieguna Północnego zostanie przerzucona grupa myśliwców.
Wojskowi zamierzają rozmieścić w Arktyce rakietowe systemy ochrony nadbrzeżnej Bastion, liczą także na zasilające Flotę Północną współczesne okręty i łodzie podwodne, uzbrojone w systemy Kalibr i Oniks. Ostateczne zakończenie wszystkich prac zaplanowane jest do 2020 roku.
Jak powiedział w wywiadzie dla radia Sputnik ekspert wojskowy Wiktor Litowkin, rozszerzając swoją obecność w Arktyce, Rosja realizuje 3 cele:
— Po pierwsze Rosja tak naprawdę samodzielnie kontroluje Północny Szlak Morski, najważniejszą transportową arterię wodną. W ubiegłym roku okręty przewiozły tym szlakiem ponad 7 milionów ton różnych ładunków. Po drugie Rosja chroni w taki sposób swoje bogactwa w wodach Oceanu Arktycznego — ropy i gazu. I trzecie zadanie — chronimy te wody przed cudzymi okrętami z systemami obrony przeciwrakietowej, z rakietami strategicznymi na pokładzie, aby nie zagrażały naszemu państwu z akwatorium Oceanu Arktycznego. Z punktu widzenia bezpieczeństwa to region narażony na atak — powiedział Wiktor Litowkin.
Oprócz Rosji do złóż Arktyki pretendują Stany Zjednoczone, Kanada, Islandia, Norwegia, Szwecja, Finlandia i Dania. Z wszystkich tych państw tylko Ameryka może teoretycznie rzucić Rosji wyzwanie wojskowe w tym regionie. Jednak USA nie mają tutaj baz wojskowych i dysponują zaledwie dwoma lodołamaczami, które mogą przemieszczać się po Arktyce.