Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Konstanty Radziwiłł, zamiast najpierw pójść do premier i uzyskać jej aprobatę, zaczął od spaceru po mediach, w których zachwalał swój projekt i przekonywał, że komercyjne świadczenia to błogosławieństwo. Twierdził również, że projekt jest „odświeżoną" wersją przepisów, które chciał wprowadzić kiedyś prof. Zbigniew Religa.
Zapewniał również, że wprowadzenie nowej ustawy nie wiąże się absolutnie z żadnymi dodatkowymi opłatami od pacjentów korzystających ze „standardowej" opieki zdrowotnej. Zapomniał jednak dodać, że po prostu ci, których nie będzie stać na wykupienie zabiegu czy konsultacji w trybie odpłatnym, postoją sobie w kolejkach dłużej. Okazało się to za wiele nawet jak na PiS.
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.