Według polskich władz zaś, „gloryfikującymi komunizm" są pomniki żołnierzy Armii Czerwonej, którzy oddali swe życie za wyzwolenie Polski i uratowanie nas przed fizyczną likwidacją, jaką szykował nam niemiecki okupant.

MIKOLIN — BRAMA DO ZIEM ODZYSKANYCH
Przyczółki uchwycono, ale podczas desantu życie straciło ok. 400 radzieckich żołnierzy. Pochowano ich na brzegach rzeki. Dziś tych grobów już tam nie ma. W latach 70-tych dokonywano ekshumacji i przenoszono takie mniejsze cmentarze do większych regionalnych ośrodków. Dziś ci żołnierze spoczywają w Opolu. Obok wojennego cmentarza, tuż obok mogił żołnierzy, jeszcze przed zakończeniem działań wojennych rozpoczęto budowę monumentu upamiętniającego ich poświęcenie i ofiarę w walce o pokonanie nazistowskiej bestii.
Jest to pomnik szczególny.
Ciekawy architektonicznie obelisk, z którego wystają sylwetki łodzi. To pierwszy, nie tylko na ziemiach polskich, ale pierwszy na terenach wyzwolonych przez Armię Czerwoną Europy pomnik, który upamiętnia radzieckich żołnierzy.
MIAŁ BYĆ ROZEBRANY. SOŁTYS NIE POZWOLIŁA
Napisali list do Jerzego Tyca, przewodniczącego Stowarzyszenia „Kurs" zajmującego się renowacją pomników i miejsc pamięci związanych z Armia Czerwoną o pomoc. Tyc podjął wyzwanie i rozpoczął remont. Remont trwał dwa lata. W renowacji pomnika wzięło udział wielu ludzi. Przyjeżdżali z różnych miejsc Polski. Na dzień, na dwa, a czasem tylko na kilka godzin brali udział w przywracaniu mu dawnej świetności. Pomagali też mieszkańcy Mikolina.
W narracji historycznej tej władzy zwycięstwo to nie ma wielkiego znaczenia, a nawet za zwycięstwo nie jest już uznawane.

Władze miasta w obliczu wszechobecnej w polskich mediach nagonki na Rosję bały się zaprosić jej przedstawicieli. Bez Rosjan, którzy miasto wyzwalali, świętowanie wydaje się co najmniej dziwne. Zapewne zdając sobie sprawę z absurdalności tej sytuacji, włodarze Zgorzelca chcąc wyjść z tego jakoś z twarzą, zamiast Rosjan, zaprosili stacjonujących w pobliżu… amerykańskich żołnierzy. Pomyśleli chyba, że ktoś z Wielkiej Trójki wystarczy?
W MIKOLINIE — NADAL Z SZACUNKIEM I POWAGĄ
Przy dźwiękach radzieckich i polskich pieśni okresu wojny, złożono wieńce. Mówcy podkreślali znaczenie walk jakie stoczyli na tej ziemi radzieccy żołnierze i obowiązku wdzięczności i pamięci o ich bohaterstwie i ofierze. O ich znaczeniu dla powojennych polskich granic i polskości Ślaska Opolskiego.
Nawet przedstawicielka Mniejszości Niemieckiej mówiła o tym, że nie można niszczyć żadnych pomników, bo są one żywym świadectwem historii i mniejszość, którą ona reprezentuje, opowiada się za pozostawieniem pomnika na jego miejscu. Na przybywających na uroczystość gości czekał poczęstunek, który z własnych środków przygotowali i serwowali bardzo otwarci i goscinni mieszkańcy Mikolina. Była kawa, herbata, napoje i ciasta.
Po zmianie ustawy nie wiadomo jak długo uda się ten pomnik obronić. Nie tylko przed PiS-em, ale i „nieznanymi" sprawcami, którzy ewidentnie, za przyzwoleniem czy inspiracją władz, w sposób zorganizowany i planowy, jeżdżą w grupach, jakiś lotnych brygadach po całej Polsce dewastując radzieckie pomniki i cmentarze.
Na koniec uczestnicy uroczystości z goździkami w rękach, poszli na pobliski most. Wrzucili te kwiaty do Odry, rzeki która zabrała życie tym żołnierzom.
Sołtys i mieszkańcy Mikolina obiecali dalej bronic pomnika, ale w obliczu nowej fali polskiego makkartyzmu, gdy zdziczenie i kłamstwa idą z samej góry, nie wiadomo już jak można to robić skutecznie.
Bezpieczne są na razie jedynie pomniki na miejscach pochówku radzieckich żołnierzy. Poprawki do ustawy pozwalające na demolowanie naszych miejsc pamięci, wyłączają jeszcze cmentarze spod ich działania.
Do czasu zapewne.
Dziękujemy Stowarzyszeniu „Kursk", nieugiętym mieszkańcom Mikolina oraz darczyńcom, bez których pomocy pomnika nie udałoby się odrestaurować.
Jarosław Augustyniak, polski publicysta, Warszawa
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.