Zwykli Amerykanie nie mają wątpliwości: Rosjanie „zhakowali” prezydenckie wybory w USA i doprowadzili do władzy Donalda Trumpa. Za wszystkim stoi prezydent Putin. Amerykanin jest przekonany, że tak właśnie jest. A jakże inaczej, jeśli na stronie internetowej gazety „New York Times” znajduje się już pokryta pajęczyną rubryka „Rosyjski atak cybernetyczny i wpływ na wybory w USA. Pełna relacja z rosyjskiej kampanii zerwania wyborów prezydenckich 2016 roku”.
„Przedstawiciele amerykańskich służb specjalnych twierdzą, że uważają…”, „grupa hakerska, być może związana z FSB, główną spadkobierczynią KGB…”, „śledczy są zdania, że GRU lub grupa hakerska…”, „pracownicy wywiadu oceniają z wysokim stopniem prawdopodobieństwa…” i tak dalej. Ani jednego dowodu.
I gdyby była to tylko „New York Times”… Analogiczne „przypomnienia” o „rosyjskiej ingerencji” w wybory w USA zostały umieszczone w głównej telewizji Stanów Zjednoczonych – CNN. Widnieją w postaci stałych bannerów. A jakież mają nazwy: „Wszystko, co musisz wiedzieć o śledztwie wobec Rosji” albo „Kto jest kto w sadze Trump-Rosja”. Wiadomo, że główna postać tego „śledztwa” i tej „sagi” to Władimir Putin. Pierwszy banner bije po oczach odwiedzających stronę internetową CNN od 7 czerwca, a drugi – od 28 maja. To jest już część „obiektywnej” rzeczywistości.
Światowy liberalny establishment, który finansuje i koordynuje wiodące amerykańskie i zachodnioeuropejskie media, za pomocą tychże mediów zrodził niejaki „kolektywny rozum” Zachodu. Jego cecha szczególna to przywiązanie do „liberalnego katechizmu”.
Odnośnie zaistniałej sytuacji odbiór nastawiony jest na jedną tylko falę: Rosja to zło (ponieważ nie wpisuje się w liberalny system wartości), a same liberalne wartości to dobro. Kuratorzy zachodnich mediów, jeśli nawet zechcą nadawać na innych falach, to do audytorium już nie dotrą: nie ta fala.
TIME’s new cover: Inside the secret plan to stop Putin’s election plot https://t.co/byGpS62Nb4 pic.twitter.com/hrbiOuuhC1
— TIME (@TIME) 20 lipca 2017
Są poważne obawy, że degradacja tego „kolektywnego rozumu” już minęła punkt, z którego nie ma powrotu.
Nieszczęście polega na tym, że organizatorzy psychologicznej przemocy nad społeczeństwem zachodnim za pomocą mediów są częścią tego społeczeństwa. I sami padają ofiarami swojej agitacji. Liberalno-globalistyczny establishment żyje w stanie paranoi i psychozy. Najwyraźniej będzie nadal tak żyć, póki sam się nie unicestwi.