Na międzynarodowym cmentarzu wojskowym w Olsztynie, na którym spoczywają polegli na frontach II wojny światowej radzieccy i polscy żołnierze, a także piloci francuskiego Pułku Lotnictwa Myśliwskiego Normandia-Niemen, „pomniki nie mogą uwieczniać osób, wydarzeń lub dat historycznych symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny, a także w jakikolwiek inny sposób ten ustrój propagować" — czytamy w komentarzu do ustawy.
Wiele już o tym napisano. Potwierdzają to nawet notatki samego dowódcy AK Tadeusza Komorowskiego, który we wrześniu 1944 roku pisał: „Myślę, że nie powinniśmy ulegać iluzjom, że ofensywa radziecka opanuje za kilka dni Warszawę. Niemcy mają dość sił, żeby wstrzymać radziecką ofensywę".
Pieczęć sztabu AK wpajała mieszkańcom Warszawy myśl o „zdradzie Moskwy". Ten mit, który tłumaczy desperacką decyzję kierownictwa AK o rozpoczęciu powstania, utrwalił się na dobre w świadomości wielu Polaków i żyje w niej po dziś dzień, stanowiąc już od ponad pół wieku jeden z kamieni węgielnych tradycyjnej polskiej rusofobii.
Pracowałem długi czas jako korespondent w Norwegii, której władze ciężko posądzić o nadmierną miłość do rosyjskich władz i radzieckiej przeszłości Rosji. Ósmego maja Norwegowie, jak i wszyscy w Europie, świętują Dzień Wyzwolenia. Tego dnia w 1945 roku dowództwo hitlerowskich sił okupacyjnych w Norwegii podpisało w twierdzy Akershus w Oslo akt kapitulacji. Dla Norwegów to święto jest naprawdę ogólnonarodowe i podobnie jak dziewiąty maja dla Rosjan przeżywane „ze łzami w oczach". O tym niezapomnianym dniu król Norwegii Harald V powiedział: „Ósmy maja 1945 roku był dniem wielkiej radości, jakiej kiedykolwiek doświadczała Norwegia. Nic nie może się równać z radością, jaka nas wtedy przepełniała. Ta radość po dziś dzień żyje w sercach Norwegów".
Co roku ósmego maja Norwegowie składają wieńce na zbiorowych mogiłach zagranicznych żołnierzy i jeńców, w tym również na pomnikach żołnierzy radzieckich. Jeśli spojrzymy na mapę Norwegii, na której zaznaczono mogiły żołnierzy radzieckich poległych w obozach koncentracyjnych i na polach boju, zobaczymy, że na wąskim pasie ziemi u Morza Norweskiego nie ma ani jednego miejsca niezbroczonego krwią żołnierzy radzieckich. W sumie 62 zbiorowe mogiły, w których spoczywa 15 tysięcy naszych (radzieckich — red.) żołnierzy. „To po dziś dzień krwawiące rany w naszej pamięci" — mówił mi 90-letni zmarły już Eilif Jorgen Turheim, pracownik norweskiego Ministerstwa Kultury i Spraw Kościoła, który zajmował się utrzymywaniem zbiorowych mogił obywateli innych krajów poległych w latach 1941-1945.
Wieńce z żywych kwiatów składane są również na największym cmentarzu żołnierzy radzieckich w miasteczku Tjøtta, w prowincji Nordland. Tu spoczywa w pokoju wiecznym 10 500 żołnierzy radzieckich. Norweska prasa regularnie pisze o tym, jak władze zachowują pomniki w należytym stanie. Nota bene, na ogromnym obelisku w Tjøtta, zwieńczonym gwiazdą Armii Czerwonej, także wyryto słowa wdzięczności dla żołnierzy radzieckich.
A w Kirkenes stoi nawiązujący do najlepszych tradycji okresu radzieckiego odlany z brązu żołnierz radziecki. Na postumencie z granitu wyryto gigantyczny herb radziecki i te same słowa wdzięczności dla żołnierzy radzieckich.
Norwegowie dbają o pomniki żołnierzy radzieckich, pielęgnują ich mogiły w równym stopniu co groby swoich najbliższych. A Polacy przestali być ludźmi? Co tu mają do rzeczy czerwone gwiazdy na obeliskach?