Ten wieloletni poseł PiS, druh ideowy i współpracownik pana ministra Zbigniewa Ziobry, przemówił właśnie do „ciemnego ludu" PiS-owskiego.
Publicznie ogłosił, że zamierza wystąpić do Niemiec o należne Polakom „reparacje wojenne".
Jednak, pomimo ogórkowego sezonu w polityce, warto zapytać tych PiS-patriotów: czemu i komu się te reparację należą i do kogo trafią.
Zwyczajowo, „reparacje wojenne" dostają państwa wygrane. Zwycięskie. To zwycięzcy zawsze łupią pokonanych jak tylko mogą. Przegrani nie łupią. Taki jest kodeks etyczny wojny.
Do czasu rządów PiS i IPN, obowiązywała w Polsce wykładnia, że Polska II wojnę światową wygrała.
Chociaż już za rządów PO pojawiały się wątpliwości. Coraz częściej słyszałem, że chyba jednak wygraliśmy. Ale jakoś tak problematycznie.
Teraz przynajmniej słyszę jasny przekaz. Jednego okupanta, niemieckiego, zamieniliśmy jedynie na drugiego okupanta, radzieckiego. Czyli tamtej wojny nie wygraliśmy.
Pewnie dlatego teraz bohaterami nie są już żołnierze — zdobywcy Wału Pomorskiego, Kołobrzegu, Berlina, Bredy i Monte Cassino, lecz pseudopartyzancka bandyterka zdobywająca, już po oficjalnym zakończeniu tamtej wojny, gorzelnie, GS — y, mleczarnie. I czasem prowincjonalne posterunki MO. Niekiedy, w braterskim sojuszu z Ukraińska Powstańczą Armią. Co świadczy o ich głębokim internacjonalizmie antyradzieckim.
Dla obecnych bohaterów PiS-owskiej polityki historycznej II wojna światowa nie zakończyła się ani 8 maja, ani 9 maja 1945 roku. Ich bohaterowie walczyli dalej.
Nie uznawali przecież Polski Ludowej. Przeszkadzali w powojennej odbudowie tej Polski. Robili wszystko, aby Polacy byli jeszcze biedniejsi. Bo oni walczyli o III wojnę światową. Aby ją wywołać i aby wreszcie jakąś wojnę wygrać.
Pomimo obecnej polityki historycznej PiS i IPN, już po oficjalnym zakończeniu II wojny światowej, zdecydowana większość Polaków zachowywała się jakby jednak Polska wtedy zwyciężyła. Przynajmniej z Niemcami.
Nielicznych, pozostałych na ziemiach Polski Ludowej Niemców, zwykle Polacy zamykali w obozach, więzieniach, poniżali ich na każdym kroku. Gwałcili Niemki kiedy tylko mogli. Radzieckich kobiet tak licznie na pewno nie gwałcili. Widać mieli wtedy jakieś poczucie zniewolenia ich przez Armię Czerwoną.
Skoro jednak w 1945 roku, wedle obowiązującej obecnie wykładni PiS i IPN, wojny w pełni Polska nie wygrała, to czemu teraz liderzy PiS zachowują się jak zwycięscy i chcą „reparacji"?
Przecież nawet,gdyby rządzona przez PiS takie reparacje od Niemców dostała, to musiałaby przekazać te reparacje ówczesnej stronie zwycięskiej. Czyli ówczesnemu Związkowi Radzieckiemu.
Czyli obecnej Federacji Rosyjskiej, bo tylko ona nie wyrzekła się dziedzictwa ZSRR.
Taka Ukraina, pomimo wielkiego wkładu w ówczesnym zniewalaniu Polski, na podział ewentualnych reparacji liczyć już nie może. Podobnie jak Litwa, Łotwa, Estonia, Gruzja, Mołdawia, Białoruś, Kazachstan, Uzbekistan i parę innych ówczesnych republik radzieckich.
W 1945 roku, powtarzam raz jeszcze za PiS i IPN, niczego nie wygraliśmy, tylko zamieniliśmy jedną, niemiecką, niewolę na drugą, radziecka.
Ze Związkiem Radzieckim po 1945 roku ani jednej wojny nie wygraliśmy. To Moskwa dała w czasach Gorbaczowa ówczesnym władzom Polski Ludowej wolność zreformowania państwa. Ale Kremla po reformach Balcerowicza nie zdobyliśmy. A Związek Radziecki Warszawę w 1945 roku zdobył. Tak jak teraz Federacja Rosyjska.
Skoro kwestia ewentualnych, przyszłych reparacji niemieckich tak właśnie wygląda, to powstaje pytanie czemu pan poseł Mularczyk chce teraz je od Niemców? Przecież, zgodnie z PiS i IPN logiką, wynikać może, że pan poseł Mularczyk teraz walczy o niemieckie pieniądze dla Moskwy, a nie Polski.
Co po ostatnich publikacjach o związkach liderów PiS z Kremlem dziwić nie może.
Oczywiście, PiS patrioci zobaczą te „reparacje", tak samo jak niedawno mieliśmy oglądać erupcję gazu łupkowego i żyć do końca życia niczym szejkowie katarscy.
Piotr Gadzinowski, polski publicysta, Warszawa
Tekst pierwotnie został opublikowany na łamach „Trybuny".
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.