Ponad 50% energii kraje UE kupują od innych państw. Na te 50 % składa się 90% ropy i 66% gazu ziemnego — więcej, niż w jakimkolwiek innym regionie świata. Jednocześnie kraje europejskie są bardziej uzależnione od dostaw energii, niż inne. Niemcy — z najsilniejszą gospodarką w Unii Europejskiej importują ponad 60%, a Francja z trzecią gospodarką we wspólnocie — około 45%.
Rosja celowo wykorzystuje tę zależność do swoich celów — między innymi do wywierania presji gospodarczej na kraje, które mogą stanowić dla niej zagrożenie — piszą autorzy artykułu. Na tym tle kraje Unii Europejskiej w różny sposób budują swoją politykę zagraniczną.
Na przykład Francja, która kupuje większą część ropy i gazu w Afryce i państwach Bliskiego Wschodu może pozwolić sobie na bardziej agresywne podejście wobec Moskwy. Niemcy już nie, ponieważ ponad połowę swojego gazu ziemnego oraz 35% ropy kupują od Rosji.
W związku z tym Berlin musi ostrożnie balansować między swoim «guru» w sferze bezpieczeństwa — czyli USA, a swoim głównym dostawcą energii — Rosją — doszli do wniosku autorzy.
Przypomnijmy — pod koniec lipca Kongres Stanów Zjednoczonych przyjął ustawę ws. nowych sankcji przeciwko Rosji, Iranowi i Korei Północnej. 2 sierpnia podpisał ją prezydent Donald Trump. Dokument przewiduje szereg ograniczeń wobec rosyjskiej gospodarki, a także europejskich firm, które biorą udział w rosyjskich projektach naftowych i gazowych — a zwłaszcza w budowie gazociągu „Nord Stream 2".