Wcześniej rozebrana próbowała zatrzymać ceremonię podpisania dokumentów przez prezydentów Ukrainy i Białorusi.
Na briefingu Alaksandra Łukaszenki i Petra Poroszenki po ich spotkaniu dziewczyna z nagim biustem zaczęła krzyczeć „Żywie Biełaruś!". Dziewczyna została przywieziona na komisariat, gdzie składała wyjaśnienia w związku z podejrzeniem o chuligaństwo. Sąd ją uwolnił, zobowiązując do stawiania się na wezwanie służb porządkowych w ramach postępowania.
„Diasz… z włócznią w ręku zjawiła się na przesłuchanie do Peczerskiego Zarządu Policji, przy czym była ubrana w strój aborygena" — czytamy w komunikacie.
Organizatorka ruchu na Ukrainie Anna Hucoł poinformowała, że tym sposobem aktywiści wyrażają protest przeciwko władzom. „Jest to strój plemienia ukraińskich ludojadów. Ponieważ Ukraina, w której ludzie są sądzeni za pokojowy protest, to barbarzyński kraj" — cytuje portal wypowiedź Hucoł.
Sama aktywistka poinformowała, że jest to już druga sprawa karna przeciwko niej. „Pierwsza była z paragrafu o chuligaństwie na Białorusi" — cytuje strona słowa Diasz.