Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego, w wywiadzie udzielonym „Do Rzeczy" wyśmiał apel: — Czekam, kiedy ci sami dziennikarze wydadzą apel o to, aby nie podkreślać, że były niemieckie obozy koncentracyjne, a nie polskie. Przecież to też zadrażnia stosunki, tyle że z Niemcami — powiedział.
Ale to nie jedyny głos w obronie kresowych motywów na paszportach na prawicy. Upamiętnienia „Kresowego dziedzictwa" chcą również ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, historyk Sławomir Cenckiewicz, ale również Cezary „Trotyl" Gmyz. „Kresy wyprodukowały 3/4 naszej historii i kultury. Zżymanie się, że Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych i MSWiA o tym pamiętają, jest co najmniej dziwne. (…) Jak tak bardzo chcemy się przypodobać sąsiadom, to usuńmy z lektur Mickiewicza, Słowackiego, Krasickiego, Fredrę — tylko co nam zostanie?" — argumentował na Twitterze ten ostatni.
Natomiast, paradoksalnie, ks. Isakowicz-Zaleski ewidentnie szukał zwady z resztą prawicowych kolegów: „Niektórym „niezależnym" i „niepokornym" dziennikarzom, do tej pory utożsamiającym się z prawicą, jest coraz bliżej do GieWu Michnika. Może to i dobrze, że zrzucają maski. Trzeba zapamiętać te nazwiska, aby w przyszłości nie dać się nabrać na ich „obiektywne" opinie".
Gdzie dwóch Polaków (nawet z prawicy), tam dwie opinie. To nasze najistotniejsze dziedzictwo.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.