„Jeśli będzie dialog między Rosją a Ukrainą, uważam, że w tej sytuacji można zastanawiać się nad ewentualnym odszkodowaniem za Krym, nad prawdopodobieństwem wyrównania finansowego, czy też zrównoważenia w postaci dostaw ropy naftowej czy też gazu" — powiedział prezydent Czech.
Z kolei premier Czech Bogusław Sobotka skrytykował wypowiedź Zemana:
Na propozycję czeskiego prezydenta zareagowało MSZ Ukrainy. Oświadczono, że wersja Zemana jest nie do zaakceptowania, gdyż jest to „otwarty cynizm, wychodzącym poza ramy polityczne".
Oświadczenie Zemana skomentowano także na Krymie. „Kwestia przynależności Krymu jest zamknięta ostatecznie, jego rosyjski status w żaden sposób nie może byś kwestionowany" — oświadczył szef komitetu państwowego rządu krymskiego Zaur Smirnow. Według niego chęć mieszkańców Krymu do życia w składzie swej ojczyzny historycznej — Rosji — nie może być szacowane w żadnych korzyściach materialnych.
„Wypowiadając się na temat Krymu, prezydent Czech przygotowuje miękkie miejsce do lądowania bujającej w obłokach zachodniej wspólnoty. Główny postulat polega na tym, że Krym to Rosja i nikt nie będzie z tego powodu walczyć przeciwko Rosjanom. Wszystkie pozostałe propozycje zostały skierowane pod adresem oficjalnych władz Kijowa, aby nie dostały szału wskutek jego zaskakującego oświadczenia. Zresztą, Kijów chce jednocześnie dostaw gazu, zwrotu Krymu i zmiany władzy w Rosji. Należy zaznaczyć, że Zachód podobnych rzeczy od Rosji nie wymaga — nawet nie liczy na to. Wobec tego, zakładam, że oświadczenie Milosa Zemana przeznaczone jest dla europejskiego społeczeństwa, któremu Zeman pragnie zasugerować, że zły pokój jest zawsze lepszy od wojny" — powiedział Ruslan Balbek w wywiadzie dla radia Sputnik.
Zdaniem Lekucha, wszystko jest jeszcze bardziej cyniczne, niż może zakładać MSZ Ukrainy. Znaczna część zachodnich elit poważnie zastanowi się nad prawdopodobnymi parametrami sfinalizowania „projektu Ukraina", przy tym robi to w sposób dość pragmatyczny — uważa sprawozdawca i przytacza swoje argumenty:
Po pierwsze, dla wszystkich już jest sprawą oczywistą, że bez poważnego wsparcia od zewnątrz w swej aktualnej postaci „projekt Ukraina" nie jest na dłuższą perspektywę zdolny do istnienia. Jest to zwykła matematyka. Dawne „centra zysków" na jej terytorium są maksymalnie zniszczone, a nowych nie widać. Ukraina może zarabiać jedynie w charakterze mostu między wschodem a zachodem, jednakże mając ustawiczny konflikt ze wschodem, nie może pełnić tej roli. Zwłaszcza przy tak dużej liczbie różnego rodzaju obciążeń. W tym także przy prawie 80 miliardach dolarów zadłużenia.
Po trzecie, Ukraina w żaden sposób nie potrafiła znaleźć w sobie sił na pełnienie roli samobójcy, aby rzucić się na Rosję, jak żołnierz na czołg. Ponadto nie tylko nie zamierza walczyć z Rosją o interesy zachodnie poważnie, lecz aktualne władze kijowskie są tak bezczelne, że nalegają, aby „umowny zachód" walczył przeciwko Rosji ze stratami dla siebie — politycznymi, gospodarczymi, informacyjnymi — o interesy władz kijowskich.
Dlatego, jak można wnioskować, czeski prezydent po prostu przedstawił rutynowe dla politycznej mentalności zachodniej formułowanie myśli na głos. Jego wypowiedź należy potraktować jak najbardziej poważnie, chociaż nie dosłownie.
Ani Rosja nie zamierza „kupować„ Krymu, ani też Ukraina nie chce go „sprzedawać". Jest to po prostu sygnał zapraszający do targowania się — konkluduje Dmitrij Lekuch.