- Sam również z wielkim zdziwieniem przyjąłem to stanowisko. Uważam, że przyjęcie takiego stanowiska przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest nie tylko niezrozumiałe, ponieważ sprawa dotyczy wszystkich mniejszości językowych, w tym Polaków mieszkających na Ukrainie, jak również dotyczy takich elementarnych pryncypiów uczestnictwa w Unii Europejskiej i zasad, jakie panują w społeczności międzynarodowej. Przypomnę, że ukraińska ustawa oświatowa narusza szereg porozumień, jawnie dyskryminuje mniejszości językowe na Ukrainie.
Tak więc bardzo źle się stało, że MSZ przyjęło taką opcję. Chociaż, warto pamiętać, że decyzja MSZ idzie po linii Waszyngtonu i w sumie, jeśli przyjmiemy taki twardy realizm, trudno było się spodziewać, że MSZ będzie opiniować ukraińską ustawę oświatową inaczej niż Waszyngton. Zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie aferę z zatrudnieniem na stanowisku wiceministra byłego agenta CIA, pana Greya. Także całościowy obraz tej sytuacji jest bardzo smutny i niepokojący.
— Niestety muszę stwierdzić, na pewno z głębokim żalem, bo sam jestem Polakiem, że na arenie międzynarodowej, zwłaszcza w instytucjach europejskich, Polska od jakiegoś czasu jest postrzegana jako partner nierzetelny, niesamodzielny i stopniowo traci szacunek. Warto pamiętać, że kiedy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej, byliśmy obdarzeni naprawdę dużym kredytem zaufania, sympatii. I przez te kilkanaście lat, kiedy jesteśmy w Unii, udało nam się ten kredyt właściwie sprzeniewierzyć.
— W polskim społeczeństwie jest głęboka niezgoda na kultywację jakichkolwiek banderowskich sentymentów i banderowskich haseł. I o ile mnie osobiście być może aż tak bardzo nie niepokoją tego typu hasła, ponieważ mam świadomość, iż, całe szczęście, póki co banderyzm na Ukrainie jest zjawiskiem mniejszościowym, które co prawda zastraszyło większość społeczeństwa i jest bardzo widoczne w debacie publicznej, ale mimo wszystko nie jest to ruch aż tak masowy jak ta radykalna ukraińska prawica by chciała, o tyle bardzo niepokoi mnie przyzwolenie ze strony władz centralnych na to, by takie hasła padały zupełnie bezkarnie. Tak że na pewno nie służy to relacjom między Polską a Ukrainą, a warto przypominać, że akurat w tej materii Polacy zachowują się bardzo przyzwoicie i antyukraińskie postawy, takie radykalne, są mimo wszystko w Polsce piętnowane. I nie ma zgody na to, by dewastować nasze relacje. To, co się dzieje, i to przyzwolenie na skrajną prawicę na Ukrainie, jest głęboko niepokojące i na pewno nie służy dobrym relacjom między Polską a Ukrainą.
— W moim odczuciu, jeśli przypomnimy sobie, jak prezydent Poroszenko klękał w Polsce przed pomnikiem ofiar banderowskich i zestawimy to z tym, co mówił w rocznicę utworzenia UPA, trzeba stwierdzić, że jest to człowiek albo głęboko cyniczny, albo cierpiący na zaawansowaną schizofrenię. Niestety obstawiam pierwszą opcję, czyli cynizm polityczny i takie chwytanie się brzytwy — notowania Poroszenki na Ukrainie gwałtownie lecą w dół, w zasadzie wszystkie siły polityczne chcą zawierać sojusze przeciwko niemu i w związku z tym Poroszenko zaczyna wyciągać pomocną dłoń do sił radykalnych, które powinny być na marginesie polityki, poważne państwo europejskie nie powinno nie tylko prowadzić z nimi dialogu, uznając ich za równorzędnych partnerów w dyskusji, ale też powinno aktywnie zwalczać ruchy, które gloryfikują ludobójców.
Jeżeli spojrzymy teraz na relacje pomiędzy Polską i Ukrainą, zachowania prezydenta Poroszenki są antypolskie.
— Niestety, przyglądając się Ukrainie, uważam, że to kraj, który potrafi zaskoczyć. I pozytywnie, i negatywnie, przy czym w ostatnich latach głównie negatywnie. Ale to, co się nie zmienia, to że jest to kraj bardzo nieprzewidywalny. Moim zdaniem w najbliższych latach, za dwa lata mamy wybory, prezydent Poroszenko straci władzę i nastąpi dalsza destabilizacja kraju, ponieważ żadna z sił politycznych, która mogłaby zastąpić Poroszenkę i jego obóz, nie jest w stanie zbudować stabilnej struktury tak, aby ten kraj zjednoczyć. Oczywiście są tam również siły realistyczne, które mogłyby postawić Ukrainę na nogi, ale w najbliższym czasie nie mają one szans na dojście do władzy. Tak więc ja przewiduję dalszą niestabilność polityczną tego kraju, ale też marginalizację na arenie europejskiej, bo cierpliwość Europy do Ukrainy kończy się, zwłaszcza że ta nie wywiązuje się z przyjętych wcześniej zobowiązań, chodzi nie tylko o naruszanie zobowiązań europejskich w kontekście nowej ustawy oświatowej, ale też niewdrażanie porozumień mińskich. Europie kończy się cierpliwość, a Ukraina będzie się pogrążać w dalszej destabilizacji.
— Saakaszwili nie ma żadnych szans, jego rola w ukraińskiej polityce sprowadza się do bycia „lodołamaczem", jego zadaniem jest podważanie autorytetu prezydenta Poroszenki i osłabianie jego notować, natomiast Tymoszenko w kontekście całościowej słabości ukraińskiej sceny politycznej ma spore szanse, żeby zastąpić prezydenta, ale będzie musiała dokonać w tym celu dość karkołomnych sojuszy.
— A o jakie karkołomne sojusze chodzi?
— Niestety obawiam się, że jej partia również będzie musiała „dogadać się" z radykałami, ponieważ, jak wspomniałem, radykalna, banderowska prawica na Ukrainie jest co prawda mniejszością, jednak ze względu na swoją aktywność i wpływ na opinię publiczną jest w stanie zastraszyć większość społeczeństwa, dlatego po prawej stronie sceny politycznej na Ukrainie każdy spogląda z sympatią w jej stronę.