Sądząc po kampanii informacyjnej w zachodnich mediach, Arabię Saudyjską postanowiono „ukarać dolarem" poprzez sabotaż głównego ekonomicznego i wizerunkowego projektu władz saudyjskich — wprowadzenia na giełdę saudyjskiej spółki Saudi Aramco.
W ramach tej samej kampanii informacyjnej rzucono tezę o tym, że teraz eksperci wyceniają saudyjską spółkę naftową na zaledwie jeden trylion dolarów, co drastycznie różni się od liczb, które figurowały wcześniej w zachodnich mediach. Skąd wzięła się ta 50-procentowa deprecjacja, jeśli ceny ropy podskoczyły w porównaniu do tych, które były na rynku w momencie ogłoszenia planu wprowadzenia spółki na rynek? Powody mogą być różne, ale nie można wykluczać, że to dyskretna aluzja do Arabii Saudyjskiej dotycząca tego, że jej geopolityczna wielowektorowość i poszukiwanie sposobów na naprawę relacji z Moskwą mogą doprowadzić do nieprzyjemnych konsekwencji.
To, co mogło wywołać złość Zachodu, to wciągnięcie Rosji do porozumienia z OPEC, bo owe działanie Arabii Saudyjskiej obróciło wniwecz amerykański plan zduszenia rosyjskiej gospodarki. Innym zachowaniem Arabii Saudyjskiej, które rozdrażniło Zachód, była decyzja w sprawie kupna rosyjskich systemów S-400.
S-400 to symbol wyjścia Rijadu spod amerykańskiego „parasola wojskowego" i wyraźna oznaka tego, że Waszyngton utracił monopol na świadczenie siłowych „usług mających na celu zapewnienie stabilności w regionie Bliskiego Wschodu. Jest rzeczą logiczną, że amerykańska strona nie mogła pozostawić tego symbolicznego działania bez odpowiedzi.

W rosyjskich mediach często figuruje porównanie obecnej kapitalizacji rynkowej Gazpromu do szacowanej kapitalizacji Saudi Aramco. Jednocześnie eksperci utyskują, że kapitalizacja arabskiej spółki będzie dziesiątki razy wyższa z racji relacji sojuszniczych na linii Waszyngton-Rijad. Praktyka pokazuje, że tej „premii za przyjaźń z USA" nie należy jednak zazdrościć, bo może ulotnić się w każdym momencie. Co więcej, poprzez wrzuty do Financial Times amerykańskie władze dają Saudyjczykom do zrozumienia, że rezygnacja z wprowadzenia Saudi Aramco na giełdy w Londynie i Nowym Jorku będzie oznaczać „rezygnację z dostępu do największych zasobów kapitałowych na świecie". Czy nie budzi to żadnych skojarzeń? Jak bardzo przypomina to groźby finansowej i gospodarczej izolacji, które tak często wybrzmiewają pod adresem Rosji.
W tym kontekście międzynarodowy listing Saudi Aramco potrzebny jest saudyjskim władzom ze względów finansowych i wizerunkowych. Pieniądze zagranicznych inwestorów i demonstracja tego, że Arabia Saudyjska jest współczesną gospodarką, której ufają międzynarodowi inwestorzy, są ważne w równym stopniu, i właśnie dlatego Zachód stara się zadrasnąć ten bolesny punkt. Jak na razie udaje się to z trudem, i na szczeblu oficjalnym Rijad czyni oświadczenia o tym, że wszystko idzie według planu, że nikt z niczego nie zamierza rezygnować, a Królestwo nie przestaje poszukiwać optymalnej platformy dla listingu najważniejszej spółki państwowej.