"Gorąca" faza konfliktu może zacząć się po dowolnej z kolejnych prób jądrowych Korei Północnej. Zdaniem badacza, aby sprawdzić niszczącą moc nowej broni, Pjongjang może zdecydować się na próbną eksplozję w wodzie lub w powietrzu z transmisją z tego zdarzenia w państwowej telewizji.
Innym możliwym wariantem eskalacji wydarzeń może być testowy start kolejnej północnokoreańskiej rakiety, której bloki szkoleniowo-bojowe upadną zbyt blisko wyspy Guam, gdzie mieszczą się amerykańskie bazy wojskowe. W takim wypadku, zdaniem Zagurka, USA nie będą zwlekać.
Najbardziej powściągliwą odpowiedzią wojskową może być przechwycenie rakiety na jej odcinku końcowym siłami systemu obrony przeciwrakietowej – uważa naukowiec. – Znacznie poważniejsze kroki to atak poligonów rakietowych, placów startowych, rejonów rozmieszczenia ruchomych wyrzutni.
Zdaniem Zagurka, w tym wypadku dynastii Kim nie powstrzyma ten fakt, że na miejscu ich państwa wkrótce pozostanie radioaktywna pustynia.
Arsenał jądrowy KRLD jest zbyt mały do przeprowadzenia wybiórczych ataków na amerykańskie bazy, miejsca skupienia wojsk, fabryki obronne czy lotniska, zatem Pjongjang nie da rady zniszczyć wojskowo-przemysłowego kompleksu. Jedyne, co mu pozostanie, zdaniem Michaela Zagurka, to zaatakować gęsto zaludnione miasta, aby "zabrać ze sobą" jak najwięcej wrogów. Toteż głównym celem mogą zostać stolice sąsiadujących z Koreą Północną państw sojuszniczych Stanów Zjednoczonych – Seul i Tokio.
Autor badań skrupulatnie obliczył skutki wszystkich wariantów: zarówno uderzenie w jedno z miast, jak i w obie stolice; zarówno pociskami minimalnej siły, jak i maksymalnej. Nawet, jeśli do celu doleci 1/5 część rakiet, w miastach momentalnie zginie około 600 tysięcy osób. Około 2 milionów zostanie rannych w różnym stopniu ciężkości. Centralne rejony stolic będą całkowicie zniszczone. Maksymalna ilość ofiar w razie zadziałania 80% głowic bojowych to ponad 2 100 000 ofiar śmiertelnych i 7,5 miliona rannych. Nie wiadomo, ilu ludzi w późniejszym okresie zabije promieniowanie.
Podsumowując, Michael Zagurek pisze, że łączne straty w ludziach w tej katastrofie przewyższą łączną liczbę obywateli Korei Południowej i Japonii, którzy zginęli w latach wojny koreańskiej i II wś. KRLD przestanie istnieć jako państwo, kiedy spadnie na nie odwetowe uderzenie rakiet Stanów Zjednoczonych, a może i bomb lotniczych B61.
W tej chwili czas gra na korzyść Kim Dzong Una – powiedział RIA Novosti ekspert wojskowy Michaił Chodarenok. – Im więcej ma rakiet balistycznych różnej klasy, tym trudniej będzie Waszyngtonowi osiągnąć cokolwiek drogą wojskową. W całej tej sytuacji winić można tylko USA z ich ciągłymi groźbami. Należy wprost powiedzieć, że nikt nie zrobił tyle w zakresie złamania zasady nierozprzestrzeniania broni jądrowej, co USA.
Z kolei wiodący pracownik naukowy Instytutu Dalekiego Wschodu Rosyjskiej Akademii Nauk Jewgienij Kim wyjaśnił RIA Novosti, że KRLD przeprowadza testy rakietowe nie po to, aby kogoś przestraszyć albo sprowokować. Pjongjang próbuje jak można najszybciej zakończyć testy i udoskonalić swój wojenny potencjał. Ekspert uważa, że kierownictwo KRLD, dysponując taką bronią, poczuje się w miarę pewnie i nie będzie tworzyć napięcia w trybie jednostronnym. Tym samym jest także zainteresowany główny gracz w rejonie Azji i Pacyfiku, a zarazem "opiekun" Korei Północnej – Chiny.