Polska czeka tylko na poprawnych ideologicznie gości. Władze chcą zakazać wjazdu do kraju zwolennikom antypolskiego stanowiska.
Jak oświadczyło MSZ Polski, w pierwszej kolejności dotknie to tych, którzy demonstracyjnie ubierają mundury dywizji SS „Galicja”. Czyli mieszkańców niby zaprzyjaźnionej Ukrainy.
Na ostatnim wiecu z okazji 75. rocznicy założenia UPA lider partii Swoboda Ołeh Tiahnybok po raz kolejny zażądał od ukraińskiego prezydenta przywrócenia tytułu bohatera Ukrainy liderom OUN-UPA Stepanowi Banderze i Romanowi Szuchewyczowi.
Co prawda na Tiahnyboka w Polsce nikt specjalnie nie czekał. Tak samo jak na jego zwolenników i uczestników takich marszy. Tylko jak ich rozpoznać? Obejrzeć wszystkie nagrania z podobnych akcji, znaleźć na portalach społecznościowych konta tych, którzy pozują z symbolami nazistowskimi? Biorąc pod uwagę zakres pracy, polscy urzędnicy mogą sobie z tym nie poradzić. Prawdopodobnie nie będą chcieli zakazać wjazdu wszystkim Ukraińcom — w „walce z Rosją” samych państw bałtyckich jest za mało.
Sytuacja Warszawy jest nie do pozazdroszczenia. Potrzebna jest twarda odpowiedź, ale taka, by nie psuć stosunków; trzeba uspokoić swoich obywateli, ale bez Ukraińców też nie da się obejść. Dlatego wahają się, nie wiedząc, jak godnie odpowiedzieć na wyburzenie na Ukrainie polskich pomników i gloryfikację morderców Polaków.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.