"Pomocnicy w Białym Domu często pokazują Trumpowi sondaże, które są zrobione tak, aby poprawić mu nastrój, mówią pomocnicy i doradcy prezydenta. Zwykle są to sondaże, które przeprowadza się tylko wśród tych, którzy w 2016 roku zagłosowali na Trumpa, lub tylko wśród jego potencjalnych zwolenników" – pisze gazeta.
Trump w tym tygodniu komentował na Twitterze wyniki sondażu Rasmussen, według których jego działalność popiera 46% respondentów, jednak średni wskaźnik poparcia polityki prezydenta jest o wiele niższy: według RealClearPolitics wynosi on teraz 38%.
Szereg doradców uważa, że ważny jest nie nastrój wszystkich wyborców, ale tzw. "bazy", czyli zwolenników Trumpa. Niedocenienie tej części elektoratu doprowadziło rok temu do tego, że większość socjologów nie dopuszczała nawet najmniejszych szans na zwycięstwo Trumpa nad Hillary Clinton w wyborach prezydenckich. Trump nie dostał większości głosów wyborców, ale w dwuetapowym systemie amerykańskich wyborów udało mu się otrzymać większość w kluczowych stanach, od których zależał wynik.
Jednocześnie sam Trump doskonale wie o niskich wynikach w sondażach narodowych i "złości się prywatnie, a publicznie nazywa je fejkowymi" – pisze "Politico". Jak twierdzi gazeta, Trump niekiedy kieruje się sondażami przy podejmowaniu decyzji. Na przykład widząc, że wyborcy chcą kompromisu Republikanów i Demokratów, Trump na krótko zawarł taktyczny sojusz z demokratami w Kongresie w zakresie reformy ochrony zdrowia. Sojusz ten nie utrzymał się długo.