„Nie było nas, weszli jak do siebie, córka została rozpytana na legitymację służbową. Poszli, nawet nie zamknęli za sobą furtki. Chętnie poznałabym powód częstych wizyt, bo chyba nie chodzi o zastraszenia? Jeśli panowie chcą dostarczyć pismo to od tego jest poczta. Mój mąż nie jest i nie był wojskowym. Był funkcjonariuszem. Tym bardziej działania ŻW nie są zrozumiałe".
Sprawa ma dotyczyć zarzutów, które postawiono mu rok temu: zarzutów przekroczenia uprawnień i współpracy z rosyjską FSB (kolejny agent!).
W 2010 Pytel miał podpisać z Rosjanami umowę dotyczącą przejścia przez rosyjskie terytorium polskiego kontyngentu. Jak twierdzi, nie był w tej kwestii decydentem.
Zarzuty w tej sprawie usłyszał już wcześniej jego poprzednik na stanowisku szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, gen. Janusz Nosek. To w jego sprawie Donald Tusk fatygował się wiosną z Brukseli do Warszawy przed oblicze prokuratora.
Przypomnijmy, że generał Pytel swoją dymisję w 2015 roku otrzymał z rąk Bartłomieja Misiewicza, ówczesnego ulubieńca szefa MON. Opisał swoją wizytę w ministerstwie: najpierw został potraktowany jak petent przez sekretarkę (to jemu wskazano miejsce do czekania na pamiętnym „zydelku", o którym rozpisywały się media), potem drzwi biura, zamiast Macierewicza, otworzył Misiewicz i wręczył mu dokumenty.
W zeszłym roku, tuż przed przyjazdem Donalda Tuska do warszawskiej prokuratury, generał zdradził również, że usłyszał od Macierewicza w prywatnej rozmowie: „Wiem, że jest pan inteligentnym człowiekiem i doskonale pan wie, że zamach smoleński to tylko narzędzie polityczne".
Pytel skarżył się wówczas mediom, że został kozłem ofiarnym propagandy PiS: — - Wbrew własnej woli stałem się osobą, która w pewien sposób jest zauważalna. A głównie z powodu obsadzenia mnie przez PiS w roli czarnego charakteru. Mam już kilka spraw w prokuraturze, które zostały wszczęte z mojej inicjatywy. Natomiast ta ma bardzo poważny wymiar. Jest bardzo bezczelną i brutalną manipulacją, dowolnym zestawieniem faktów. Nie pozostaje mi nic innego, jak wejść na drogę prawną. Tutaj nie mam wyboru, nawet gdybym chciał tego uniknąć. Pasywność z mojej strony nie wchodzi w grę — mówił, zapowiadając pozew.
Teraz poniesie zasłużoną karę za krytykę jedynie słusznej polityki obronnej. A Rosja, jak zwykle, będzie robić za straszak.
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.