— Wersji jest kilka, ale zacznijmy może od tego, jaką rolę pełni premier w układzie politycznym poza swoimi funkcjami, wynikającymi z prawa. Jest również swojego rodzaju zderzakiem całego rządu, który zbiera na sobie całe niezadowolenie społeczne, a notowania pani Szydło od jakiegoś czasu topniały. W związku z tym, pomijając wszystkie personalne aspekty tej roszady, należy jasno powiedzieć, iż Jarosław Kaczyński dokonał wyprzedzającego zabiegu wymiany premiera, zanim ten naprawdę stanie się nielubiany przez społeczeństwo i nie czekając na to, aż dojdzie do jakiegoś poważnego kryzysu, postanowił wystawić nową osobę, zasadniczo cieszącą się dużo większym zaufaniem społecznym niż pani premier Szydło. To jest pierwszy powód.
— Najwyraźniej zwrócił Pan uwagę na fakt, że z politycznej awansceny nie schodzi nadal Antoni Macierewicz. Trzy ostatnie związane z nim wydarzenia nabierają rangi symbolu. To jego sobotni występ w klubie „Gazety Polskiej", afera z odebraniem niejawnych informacji doradcy prezydenta Dudy, no i fakt, że szef Ministerstwa Obrony Narodowej głosował przeciwko kandydaturze Mateusza Morawieckiego na premiera. Zbrój się Macierewicz, czy też czeka go dymisja, o której zresztą sam wspomniał?
Tak więc jeśli dojdzie do tej dymisji, gdyż jak powiedziałem, nie jest to stuprocentowo pewne, a możemy o tym wnioskować po pewnych poszlakach, że się na nią zbiera, to z pewnością będzie to cios dla środowiska Antoniego Macierewicza, które to rosło w zasadzie od czasu, kiedy PiS objął władzę, a nawet właściwie wcześniej. Od katastrofy smoleńskiej (to środowisko — red.) rosło w siłę i było chyba najsilniejszym wśród tych, które mogłoby pretendować do późniejszej schedy po Jarosławie Kaczyńskim. Nie wiem, czy ten cios zakończy karierę Antoniego Macierewicza, ale na pewno będzie poważnym problemem w późniejszych walkach o władzę w PiS-ie.