AMERYKA FIRST! — nie łudź się Ameryko, bo to hasło należy rozumieć jako „TRUMP FIRST!". Już parę dni po spektakularnym zwycięstwie okazało się, że Prezydent Stanów Zjednoczonych ma gdzieś amerykański naród, który go wybrał w mniej więcej demokratycznych wyborach, przy rzekomo tyleż dyskretnej, co wydatnej pomocy Putina. Trump poświęcił nie tylko naród, ale również własne najbliższe otoczenie, które, jak się okazało, od samego początku było jedynie tandetną dekoracją z tektury, farby i gipsu — inaczej mówiąc, pic na wodę — ładne kobiety, tysiące goryli, rodzinka w komplecie, czyli wielki jubel, po którym ludzie, którzy mu pomogli, musieli odejść — żadnej wdzięczności — „biznes jak zwykle". Lecz jego los wyniósł na sam szczyt — Trump nie tylko został prezydentem USA, lecz przede wszystkim WŁADCĄ ŚWIATA! Oczywiście we własnym mniemaniu.
Lecz gdy otworzy usta, dowiadujemy się, kim jest — w każdym razie na pewno nie krasomówcą. Sklecenie paru zdań na żywo to wielki problem, często powtarza się i mówi głupstwa, zaś śmiechy widowni bierze za składane sobie hołdy. Po jego wpisach na Twitterze widać, co zgodnie z jego mentalnością podpowiadają mu korporacyjni doradcy. Zaś ta mentalność jest chwiejna i podzielna, jak u małego chłopca. Jest nieobliczalna, dlatego ci, którzy potrafią nim manipulować, mają zawsze w zanadrzu kilka alternatyw. Czy Trump widzi kpiące uśmieszki dookoła? Czy zakochany w sobie ma swoje zdanie? Deal na prawie czterysta miliardów z Arabią Saudyjską to przecież nie jego pomysł. Jego miłość do Izraela to przecież rezultat prożydowskiej działalności Kushnera, niezmiernie obrotnego zięcia. Wycofanie się Ameryki z porozumienia paryskiego w sprawie klimatu to pomysł tych sił, które zdalnie kierują światowym przemysłem. Nawet jego zamaszysty podpis ukazuje, kim jest.
Traktowanie Korei Północnej jako nieposłusznego bękarta to twitterowa zabawa Trumpa. Niechaj cały świat czyta jego zakazy, nakazy, obelgi, intrygi, groźby i plotki. Niech dowiaduje się, jakimi sankcjami Trump w tym tygodniu obłożył ten nieszczęsny kraj. Niechaj międzynarodowa społeczność wie, czego od tej chwili Korei nie wolno i czego nie dostanie z zagranicy. Co go obchodzi, że koreańskie dzieci nie jadły dzisiaj śniadania. Ważne, że on, miliarder, opływa we wszystko, a jego dzieci nigdy nie zaznały głodu.
Dziwna jest postawa międzynarodowych organizacji charytatywnych. Czy te organizacje muszą małpować politykę swoich rządów, które boją się amerykańskich sankcji. Mają swoje pieniądze. Dlaczego pomoc jest ciągle wstrzymywana pod byle pretekstem? Czyżby Cysorz hołdował zasadzie „jeśli nie mają chleba, to przecież mogą żywić się tortem"?
Trump chwali się na Twitterze, jakoby cała „międzynarodowa społeczność" (czyt. cały świat) surowo potępiała koreańskie zbrojenia nuklearne. Kto to jest ów „cały świat", co to jest ta „społeczność"? Prawdopodobnie te państwa, które są wasalami Stanów Zjednoczonych i ich polityka jest zbieżna z polityką USA. Ile ich jest? Zbyt dużo jest krajów, które uzależniły się od Wielkiego Brata.
Co będzie po Korei? Iran?
Polityka nakładania sankcji jest dowodem na to, jak większość krajów świata została zaplątana i zastraszona. Ta polityka polega na zubożaniu krajów, które i bez amerykańskich sankcji są biedne i te sankcje tylko je dobijają. Jemen, Syria, Afganistan, Irak i Libia zniszczone wojnami zainicjowanymi przez USA, dodatkowo cierpią z powodu różnego rodzaju blokad, w tym humanitarnych. Na szpitale, szkoły, ujęcia wody i elektrownie lecą bomby amerykańskiej i saudyjskiej koalicji. Do szkół dzieci strach posyłać, bo nie wiadomo, czy nie staną się celem nalotu. Brakuje wody pitnej, elektryczności, paliw i przede wszystkim jedzenia. Rury kanalizacyjne są ciągle uszkadzane podczas bombardowania, odchody płyną ulicami, wydzielając zarazki chorobotwórcze. W rezultacie Jemen jest sceną miliona chorych na cholerę, w tym oczywiście dzieci, którym brakuje żywności, lekarstw i opieki medycznej. Nad ich losem jakoś Iwanka nie płacze…
Parę dni temu Cysorz Trump ogłosił „swoją wolę". Jerozolima ma być żydowska i kropka. On kazał! Cały świat — za wyjątkiem Izraela — jest przeciwko niemu, ale on jest dumny, że rzucił wyzwanie światu. Nietrudno przewidzieć, jaki będzie dalszy ciąg — następna wojna w Palestynie, która może się rozszerzyć na sąsiednie kraje. Jak długo będziemy tolerować kaprysy amerykańskich „cysorzy"?
Na razie jednak… nóż się sam otwiera w kieszeni.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.