Zerwanie komunikacji kolejowej
„Idea zerwania komunikacji kolejowej wygląda na bardzo upolitycznioną i w dużej mierze jest reakcją na ostateczne odejście ruchu tranzytowego. Jeszcze do niedawna rosyjskie pociągi towarowe i pasażerskie jechały z centrum na południe po terytorium Ukrainy. Ale tydzień wcześniej wszystkie rosyjskie pociągi zaczęły wykorzystywać na tej trasie nowy odcinek linii kolejowej „Żurawka-Millerowo” z pominięciem terytorium Ukrainy.
I chociaż Kijów mówi, że nic nie straci z powodu ostatecznego zerwania komunikacji kolejowej z Rosją, w rzeczywistości sytuacja wygląda inaczej. Po pierwsze, straci setki milionów dolarów z tranzytu, a po drugie, wszystko to wpłynie na stosunki handlowe, które w ciągu ostatniego roku rosną. Przykładowo, duża ilość rosyjskiego węgla jest nadal przywożona na Ukrainę pociągami towarowymi z Rosji. „Mają go dostarczyć w kieszeniach?” — pyta Andriej Suzdalcew, wicedziekan Wydziału Gospodarki Światowej i Polityki Wyższej Szkoły Ekonomii.
„Gospodarcze harakiri” dla Ukrainy
Z kolei były minister transportu Federacji Rosyjskiej i profesor Petersburskiego Uniwersytetu Drogowego Anatolij Zajcew nazywa pomysł Kijowa szczerze głupim i krótkowzrocznym.
„Każdy kraj wręcz przeciwnie próbuje przyciągnąć na swoje terytorium jak najwięcej tranzytu, ponieważ inny kraj za niego płaci i to płaci w walucie, która zwiększa zyski dewizowe do skarbca. Oświadczenie Omelana przypomina „gospodarcze harakiri” dla komponentu transportowego, a także jest sprzeczne z podstawowymi zasadami dobrosąsiedztwa. Takiego pomysłu nie można racjonalnie wytłumaczyć.
Rosja może zawsze wykorzystać w charakterze alternatywy okrężne szlaki przez Białoruś lub kraje bałtyckie, które pomimo nieprzyjaznej retoryki politycznej wręcz przeciwnie występują z prośbą o zwiększenie tranzytu kolejowego przez swoje terytorium, oferując bardzo korzystne warunki” — tłumaczy Anatolij Zajcew.