Chcę od razu zaznaczyć, że dla mnie rok 2018 będzie rokiem szczególnym, w pewnym sensie retrospektywnym.
A boję się tego, najzwyczajniej po ludzku…
Moje poczucie bezpieczeństwa, po raz pierwszy od dziesiątków lat zostało zachwiane.
Mam za sobą ataki V1 na Londyn, dźwięk nadlatujących pocisków i rozpadających się od nich londyńskich kamienic i domów — moje niemowlęce i dziecięce uszy zakodowały do dzisiaj.
Mam za sobą aresztowanie matki pod zarzutem szpiegostwa w epoce stalinizmu w Polsce, potem czasy po-stalinowskiego PRL z zupełnie udaną młodością i beztroskimi studiami, następnie czasy opozycyjnej Solidarności i „obalenie komunizmu" w 1989 r., wejście Polski do UE i III RP, a teraz przyszło mi żyć w czasach „dobrej zmiany" PiS, która dla mnie żadną dobrą zmianą nie jest.
Przy takim doświadczeniu życiowym, trochę mi trudno z optymizmem patrzeć na nadchodzący nowy rok. Za duża skala porównawcza i nadal sprawna pamięć.
Mam jednak swoje plany na ten jubileuszowy rok, które chciałabym zrealizować, a wiążą się one z Rosją.
Marzy mi się co najmniej tygodniowy pobyt w Petersburgu i wędrówki po nim śladami carycy Katarzyny II, niemieckiej księżniczki urodzonej w Szczecinie, która duszę i serce oddała Rosji, budując państwo na ówczesne czasy — sprawne, nowoczesne, oświecone, tworząc kolejne stabilne podwaliny Imperium Rosyjskiego. Chciałabym zrozumieć, co ją, cudzoziemkę i luterankę, w tej dawnej Rosji uwiodło, zauroczyło i przykuło na zawsze. Sama lektura prac historycznych — nie wystarczy.
Wspominając o Rosji winna jestem czytelnikom moich artykułów i felietonów wyjaśnienie, dlaczego znalazła się ona w kręgu moich intensywnych zainteresowań i dociekań dziennikarskich.
Różne były tego powody, ale tym najważniejszym — narastająca postawa antyrosyjska polskich władz i prawicowych mediów, którą Polska, zresztą nader skutecznie, zainfekowała potem Unię Europejską.
Odruchowo staję zawsze w obronie niesłusznie atakowanych, i im większe te ataki, tym większe moje reakcje.
Atakowany zewsząd, w Polsce i zagranicą, prezydent Rosji stał się bliskim sercu człowiekiem, którego działania polityczne wewnątrzkrajowe i na arenie światowej trzeba nieustannie wyjaśniać, uzasadniać a mity o nim i o Rosji — prostować. Nic nie zapowiada, bym w 2018 r. miała postępować inaczej.
Z wielkim zadowoleniem przyjęłam decyzję Władimira Putina, że będzie kandydował w kolejnych wyborach prezydenckich. I na pewno z wielką uwagą będę śledziła kampanię wyborczą w Rosji, składane przez niego deklaracje a potem stopieni ich realizacji.
Nie jestem przekonana o jakiejkolwiek stabilizacji i pokoju na świecie. Ani na pograniczu polsko- ukraińskim czy rosyjsko-ukraińskim, czy w innych regionach świata. Sprzężenie zwrotne Ukrainy i USA jest wybitnie destruktywne.
Przyjmując, że deklaracje płynące ze strony Kijowa są odzwierciedleniem pomysłów amerykańskich „jastrzębi" możemy z prawdopodobieństwem oscylującym przy 100% przyjąć, że Ukraina podejmie różnego rodzaju kroki militarne wobec Krymu, pod pozorem obrony rzekomo naruszanych praw człowieka na tym półwyspie, wykorzystując jako pretekst ostatnie rezolucje ONZ. Przewiduję dywersje, walki propagandowe, zaczepki militarne, szerokie akcje propagandowo-polityczne. Wszystko po to by zdestabilizować sytuację na Krymie.
Wschód Ukrainy nadal będzie w ogniu i to znacznie większym niż dotychczas, bo Ukraina nie kryje się z zamiarem militarnego „odbicia" zbuntowanych republik. Tu akurat przewiduję powtórkę nieudanego wariantu gruzińskiego, jaki chciał realizować Saakaszwili przy pomocy wojsk USA wobec Osetii Południowej. Być może Amerykanie liczą, że wojska rosyjskie pójdą z odsieczą, a USA — Ukraińcami powojuje wreszcie z Rosją. Chyba zapomnieli, jak się skończyła ta 5-dniowa wojna na Kaukazie.

Dzięki Bogu, Rosja jest tego świadoma, o czym wyraźnie mówił Władimir Putin.
To wszystko nie sprzyja spokojowi w 2018 na wschód od polskiej granicy.
Zofia Bąbczyńska-Jelonek, publicystka polska
Poglądy autorki mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.