W marcu 2017 roku USA ściśle współpracowały z Powszechnymi Jednostkami Ochrony w walce z Państwem Islamskim, wysyłając broń do Manbidż w celu odparcia ataków ze strony Turcji. W czerwcu Amerykanie zestrzelili syryjski samolot, który przelatywał w pobliżu oddziałów kurdyjskich. Jednak w styczniu przedstawiciel koalicji pod wodzą USA Ryan Dillon oświadczył, że nie będzie ona uczestniczyć w działaniach Kurdów w Afrinie. Amerykanie podkreślili: „w dającej się przewidzieć przyszłości" Stany Zjednoczone będą obecne we wschodniej Syrii. Waszyngton często wzywał Turcję, aby skoncentrowała się na walce z ISIS, a nie prowokowała konflikty z Kurdami.
Pojawiła się informacja, że Rosja wycofała swoich obserwatorów z Afrin. Pomimo „ciepłych stosunków" z Turcją, Moskwa milczy na temat tureckiej operacji. — Rosja musi zachować równowagę swoich interesów, podtrzymując stosunki z Syrią i Kurdami. Chcąc być gwarantem pokoju, Rosja ma nadzieję, że nie dojdzie do zakrojonej na wielką skalę tureckiej inwazji — pisze „The Jerusalem Post".