W ciągu ostatnich lat genetykom udało się wyizolować pozostałości DNA tych bakterii z kości ofiar choroby i udowodnić, że wszystkie były wywołane przez różne, choć podobne, szczepy tej samej bakterii — yersinia pestis.
Uważano dotąd, że głównymi roznosicielami dżumy były nie populacje ludzi, ale gryzonie, żyjące w dzikiej przyrodzie oraz w okolicach największych miast i innych skupisk ludzkich. Zdaniem naukowców, pałeczka dżumy po raz pierwszy trafiła do Europy i na Bliski Wschód w starożytności, w wyniku zmian klimatycznych, które zmusiły gryzonie żyjące w stepach Mongolii i Chin do migracji na zachód.
Norwescy matematycy sprawdzili, czy tak jest rzeczywiście, wykorzystując zachowane zapisy i kroniki z XIV-XVI wieku dotyczące dużych epidemii dżumy w Moskwie, Londynie i innych "metropoliach" późnego Średniowiecza, oraz zespół formuł opisujących trzy różne scenariusze rozprzestrzeniania się yersinia pestis: drogą powietrzno-kropelkową, przez pasożyty ludzi i szczurów.
Jak pokazały obliczenia, wszystkie duże epidemie dżumy w wiekach XIV-XVIII rozwijały się głównie według "ludzkiego", a nie "szczurzego" scenariusza: epidemie choroby były mniej ostre i dłuższe niż przewidywał model komputerowy, związany z rozprzestrzenianiem się dżumy przez pasożyty gryzoni.
Dziś, jak odnotowują naukowcy, dzięki zmianom nawyków higienicznych i warunków życia większości ludzi, tego typu epidemie są wykluczone w większej części państw, poza najbiedniejszymi i przeludnionymi państwami Trzeciego Świata. Z tego powodu nie trzeba się obawiać, że pchły i wszy mogą wywołać nową epidemię dżumy, choć nie można wykluczyć tego ze stuprocentową pewnością.