„Dyskusja o możliwości wykorzystania przez Rosję określonego działacza kultury z przeszłości odeszła od sedna sprawy: można czy nie można zabraniać, a jeśli można, to kogo” – napisał na Facebooku.
Wiatrowycz zauważył, że w zasadzie nie wzywał do zakazania na Ukrainie twórczości żadnych wykonawców poza tymi, którzy otwarcie popierają rosyjską politykę. Jednak, według niego, nazwiska muzyków „mogą wykorzystać” w swoich celach w Moskwie.
Swoją wypowiedź o potencjalnym zagrożeniu porównał do napisu „Palenie zabija” na paczce papierosów. Wiatrowycz podkreślił, że cel tych słów to nie zabronić palenia, a poinformować o skutkach.
Wcześniej nazwał myzyków Władimira Wysockiego i Wiktora Coja, a także pisarza Michaiła Bułhakowa i innych twórców kultury „sympatycznymi mackami rosyjskiego świata” i powiedział, że ci ludzie są niebezpieczni dla Ukrainy.
Dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej Ukrainy znany jest ze swojego rusofobicznego nastawienia. Wzywał już Ukraińców do całkowitego zaprzestania kontaktów z krewnymi w Rosji, a także proponował nazwać „okupacją” cały okres przebywania Ukrainy w składzie ZSRR.