— Gazowy aspekt wizyty Tillersona w Warszawie. Komunikat o jego spotkaniu z premierem Morawieckim zawiera jednoznaczne sformułowanie, że Polska i USA razem są przeciwne Nord Stream 2, który ponoć podkopuje bezpieczeństwo i stabilność energetyczną Europy, zapewniając Rosji jeszcze jedno narzędzie uprawiania polityki. Więc wszystko wskazuje na to, że to nie Unia Europejska obroni kraje Europy Środkowo-Wschodniej przed rzekomą rosyjską dominacją, a właśnie USA. Jaki sens gospodarczy i polityczny widzą Stany Zjednoczone w swoim sprzeciwie wobec realizacji tego projektu, który przecież zapewnia Europie stabilne dostawy gazu?
— Teza o bronieniu Polski i krajów Europy Wschodniej przed Rosją przez Stany Zjednoczone, a nie przez Unię Europejską, jest wprost artykułowana przez polityków PiS takich, jak na przykład europoseł Zbigniew Kuźmiuk. Tak też akcenty rozkłada się w polskich ocenach wizyty Tillersona. Nieco inaczej sprawa wygląda, jeżeli przeanalizuje się media zachodnie, w tym także opinie niektórych analityków amerykańskich. Należy wskazać, że ta strategia wpisuje się w szerszą strategię energetyczną, gospodarczą i geopolityczną USA, która sprowadza się do trzech punktów: zabezpieczenia dostaw energii, do otwierania nowych rynków zbytu dla amerykańskiego przemysłu i do promowania tzw. zrównoważonego rozwoju, który sprowadza się de facto do obniżania potrzeb energetycznych świata. A więc też pozwala na większą dominację sił kapitałowych, a nie surowcowych na rynkach światowych.
— Jest to kolejny dowód, że również w polityce sankcji chodzi o nacisk na Europę. Skuteczność sankcji wobec Rosji została sklasyfikowana — sankcje wobec Rosji nie są skuteczne. Natomiast Amerykanie chcą spróbować, może uda się teraz zaszantażować partnerów europejskich. W tym zakresie polityka, zwłaszcza Komisji Europejskiej, jest bardzo niejednorodna. Musimy zwrócić uwagę, że przy pewnych próbach zachowania podmiotowości przez Europę, KE dotychczas podporządkowywała się żądaniom amerykańskim, na przykład funkcjonalnie ograniczając przepustowość gazociągów powiązanych systemem Nord Stream i promując alternatywne nitki takie jak gazociąg Turcja-Włochy. Do tego celu wykorzystywała, oczywiście, Polskę, która zawsze karnie zaskarża te inicjatywy gospodarcze, które nie odpowiadają Amerykanom.
Pamiętajmy, że każdy centymetr sześcienny gazu niekupiony przez Europę od Rosji, zwiększa szansę, że będzie on kupiony od Stanów Zjednoczonych lub wskazanych przez nich podmiotów. Wszystko to razem układa się w logiczną całość. Amerykanie gdzieś w pewnym momencie z Niemcami „uśrednią" swoje koszty i zyski. Polska na tym nic nie zarobi, ale cnotę straci.
Kiedy mówimy o sankcjach, należy zwrócić uwagę na jeszcze jeden element. Polacy skupiają się na rozszerzeniu sankcji, natomiast media, zwłaszcza amerykańskie, wskazują na pewne niuanse w polityce Trumpa w tym zakresie. Stany Zjednoczone znowu demonstracyjnie opóźniły odnowienie i rozszerzenie listy sankcji. Zrobiły wprawdzie zapowiedź, ale zrobiły do wyraźnie pod naciskiem Kongresu. Ponadto stwierdzono bardzo wyraźnie, że nie będą karani sojusznicy USA, którzy w jakiś w sposób naruszyli pewne zasady sankcji, wchodząc w interesy militarne z Rosją.
— I jeszcze jeden aspekt wizyty Tillersona w Warszawie. Dlaczego w rozmowie z polskimi politykami, a w szczególności z prezesem Jarosławem Kaczyńskim przemilczał sprawę pogwałcenia praworządności w Polsce, co dwukrotnie czynił w Waszyngtonie. W poniedziałek Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego przyjęła rezolucję, w której domaga się od Rady Unii Europejskiej "natychmiastowych działań" prowadzących do uznania Polski za kraj trwale łamiący zasady praworządności. A więc widzimy dwa podejścia do jednego problemu. Jak to odczytać?