„Konsekwencje tego są skrajnie szkodliwe i będą truć nasze relacje przez całe lata" — napisał Kosaczew na swoim profilu na Facebooku.
Według słów polityka po przeczytaniu raportu narzuca się kilka wniosków, jeśli „odrzucić wersję, że prezydent USA Donald Trump zwyczajnie kpi sobie w taki wymyślny sposób z Kongresu, typu:„chcieliście, to macie…". Kosaczew zauważył, że pierwszy rzut oka na „amerykańską listę" przekazaną do Kongresu przez amerykański resort finansów stwarza, w jego „politycznej części" przynajmniej, nieprzeparte wrażenie, że służby specjalne USA „straciły nadzieję na znalezienie obiecywanego i co najważniejsze popartego dowodami kompromatu na rosyjskich polityków, w związku z czym przepisały po prostu kremlowską książkę telefoniczną". Tam wszyscy „według listy" ze wszystkich „z listy" kierowniczych rosyjskich struktur" — dodał rosyjski senator.
Kosaczew odnotowuje „bezprzedmiotowość roszczeń i wynikającą z tego bezradność Amerykanów, którzy z uporem godnym lepszej sprawy usiłują zadziwić świat dowodami na „rosyjskie zagrożenie". Kosaczew zauważył, że „z miesiąca na miesiąc, rzucając między sobą „gorącego ziemniaka", z Kongresu do administracji i z administracji do Kongresu, Amerykanie po prostu podtrzymują temat i podgrzewają nieistniejące „fakty" i wersje" na tym samym miejscu".
„I to się nie zmieni. Ale wszystko wskazuje na to, że król jest nagi" — napisał polityk.
W nocy z poniedziałek na wtorek Departament Finansów USA opublikował „kremlowską listę", na której znalazło się całe rosyjskie kierownictwo i najważniejsi rosyjscy biznesmeni — w sumie ponad 200 osób. Lista została przygotowana w zgodzie z ustawą „O przeciwdziałaniu przeciwnikom Ameryki poprzez sankcje", która została przyjęta w USA latem 2017 roku. Lista nie oznacza automatycznego nałożenia sankcji na wskazane osoby, ale daje do zrozumienia, że przeciwko nim mogą zostać zastosowane sankcje.