Mieszkańcy stolicy byli podekscytowani „minitupolewem": robili sobie z nim zdjęcia i traktowali go jako żart z władzy, która od ośmiu lat nic innego nie robi, jak tylko szuka dowodów na smoleński zamach.
Samolot pojawił się w centrum miasta w lipcu 2017. Ale niestety został tam ustawiony nielegalnie. Batalia o usunięcie atrapy toczyła się od wielu tygodni. W końcu ostateczną decyzję wydał Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego na wniosek ratusza. Sprzeciwiał się temu pełnomocnik właściciela działki, a także Palestyńczyk Fado Agraa, prowadzący tuż obok swoją na tej samej działce knajpkę z kebabem. Musieli się jednak poddać.
— W trakcie tych czynności na miejscu pojawił się właściciel (budki z kebabem). Wszedł do jednego z pobliskich obiektów, a gdy stamtąd wyszedł, ze środka zaczął wydobywać się dym. 28-letni mężczyzna został zatrzymany do wyjaśnienia jego ewentualnego związku z tym pożarem — relacjonuje Robert Koniuszy ze śródmiejskiej komendy policji.
„Gazeta Wyborcza", która napisała o sprawie jako pierwsza — nieco przesadziła z nagłówkiem. Użyła bowiem wyrażenia „wybuch samolotu", który później, po lawinie komentarzy internautów zmieniła na „pożar". W mediach społecznościowych ludzie pokładają się ze śmiechu. 99 procent komentarzy pod artykułami dotyczącymi tego wydarzenia to pytania o to, czy w pobliżu widziano może Antoniego Macierewicza, jak zacierał ręce. Internauci żądają też powołania nowej komisji, która zbadałaby przyczyny tajemniczego wybuchu. Domagają się powrotu Tatiany Anodiny oraz sprowadzenia międzynarodowych ekspertów. Oczywiście wykluczają też działanie przypadku.
Zwłaszcza, że jeden z „terrorystów" nadal pozostaje zatrzymany. We wtorek 6 lutego policja jeszcze nie zdążyła go przesłuchać, gdyż stwierdziła, iż najpierw musi zabezpieczyć miejsce zdarzenia. Nauczone doświadczeniem z 2010 roku, tym razem nasze służby zadbały o to, aby najpierw zabezpieczyć wrak.
Prawdopodobnie mamy do czynienia z nowymi, arabskimi wątkami w sprawie, zatem Władimir Putin może spać spokojnie — w przeciwieństwie do Tomasza Arabskiego.
Poglądy autora mogą być niezgodne ze stanowiskiem redakcji.